Proszę sobie wyobrazić, że za sprawą niedorzecznego zbiegu okoliczności są Państwo świadkami narodzin Wszechświata. Pomyślcie, że macie ze sobą stoper, który uruchamiacie w chwili Wielkiego Wybuchu. Tak się szczęśliwie składa, że jest już co mierzyć – czas rusza właśnie z chwilą Wielkiej Osobliwości. Rodzą się pierwsze cząstki elementarne, związane w sieć oddziaływań podstawowych, potem atomy, cząsteczki, związki chemiczne, obiekty kosmiczne, gwiazdy, z gwiezdnego pyłu planety, na nich pierwsze mikroorganizmy, rośliny, pierwsze jaszczury, płazińce, aż w końcu – jakieś 14 mld lat od uruchomienia zegara – istoty zwane ludźmi. Ale to nie one są w tej chwili w centrum uwagi, a zegarek. To on jest prawdziwie niezwykły. W czasie tego niewyobrażalnie długiego okresu niepewność pomiaru wyniesie bowiem niespełna... cztery sekundy.
Taki czasomierz istnieje. David Wineland z kolegami składa podobne cudeńka w laboratorium w Kolorado, u podnóża Gór Skalistych. Za swe badania otrzymał w 2012 r. razem z Serge’em Harochem z College de France Nagrodę Nobla. W naukowym środowisku słynie ze skromności, której wyraz dał, komentując wyróżnienie: – Razem z Serge’em mamy przekonanie, że nagroda należy się nie tyle konkretnym osobom, co całemu środowisku. Mogła równie dobrze trafić w inne ręce.
Pułapki
Bez Winelanda, który od 38 lat pracuje w National Institute of Standards and Technology w Boulder, cała współczesna gałąź fizyki, na której siedzą uczeni manipulujący pojedynczymi atomami, wyglądałaby zupełnie inaczej. W latach 70. jako jeden z pierwszych pokazał, jak schładzać atomy do temperatury bliskiej zera absolutnego – kiedy to przestają one nerwowo pląsać i poddają się woli eksperymentatorów.