Dopiero zaczynałem go pisać, gdy w Internecie pojawił się krótki tekst (lub raczej pełen inwektyw komentarz) prof. Marii Doroty Majewskiej, do niedawna związanej z Uniwersytetem Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Czy ktoś włamał się do mojego laptopa? Aż tak sensacyjnych artykułów raczej nie pisuję. Nie podejrzewam też prof. Majewskiej oraz jej antyszczepionkowych sprzymierzeńców o ataki hakerskie. Wyjaśnienie jest znacznie prostsze, choć również ciekawe.
***
Zacznijmy jednak od początku. Historia mojego artykułu – który ukazał się w najnowszym numerze POLITYKI– rozpoczyna się na blogu dr Ewy Krawczyk z Georgetown University. A dokładnie od jej wpisu dotyczącego publikacji naukowej z 2012 r., która ukazała się po angielsku w czasopiśmie „Progress in Health Sciences” wydawanym przez Uniwersytet Medyczny w Białymstoku. Periodyk ów raczej nie należy do znanych i specjalnie cenionych w środowisku naukowym, ale sam artykuł zrobił sporą karierę w Internecie.
Białostocka praca wyszła też poza globalną sieć: powoływali się na nią autorzy petycji skierowanej do parlamentu Nowej Południowej Walii (Australia), domagający się zniesienia obowiązkowych szczepień dzieci.
Blogowa notka dr Krawczyk na tyle mnie zaciekawiła, że postanowiłem bliżej przyjrzeć się owemu tekstowi zatytułowanemu „Neurologic adverse events following vaccination” („Neurologiczne zdarzenia niepożądane po szczepieniach”).