Spadające gwiazdy, ogniste kule, kamienie z kosmosu... Meteoryty od zawsze fascynowały ludzi. Dowodzi tego choćby szeroko opisywana eksplozja niewielkiej bomby kosmicznej nad Czelabińskiem w lutym 2013 r. Mniej znany jest natomiast fakt, iż owi przybysze z zaświatów przyciągali również ludzi nastawionych na łatwy zysk, przy czym nie chodzi o zawodowych handlarzy i poszukiwaczy meteorytów (meteorite hunters z serialu „National Geographic”).
Ogromna masa kosmicznego gruzu, mimo zróżnicowanego składu mineralnego, zwykle zawiera dużo cennych metali, takich jak nikiel, chrom i kobalt, ale przede wszystkim szlachetne platynowce. To przecież unikatowe relikty dziewiczej materii, z której tworzył się 4,5 mld lat temu nasz Układ Słoneczny. Największy znany dziś meteoryt Hoba z Zambii może być uznany za ponad 60-tonowe drogocenne złoże! A jest to tylko fragment intruza z przestrzeni międzygwiezdnej, który zwykle rozpada się wskutek niewyobrażalnych naprężeń i rozgrzania w trakcie pokonywania oporu ziemskiej atmosfery, tworząc tzw. deszcz meteorytowy.
Wzgórze Szopa (Coon Butte), zwane też Wzgórzem Kraterowym (Crater Mountain) to zaokrąglone wzniesienie wysokości 45 m na pustynnej równinie północnej Arizony. Zamiast płaskiego szczytu jego centralną część stanowi rozległe, liczące do 170 m zagłębienie o średnicy 1,2 km. Na krawędzi zagadkowego wzniesienia i w jego nieprzyjaznej okolicy, w obszarze wielu kilometrów kwadratowych, rozrzucone były różnej wielkości żelazne bryły o chropowatej powierzchni (przekraczające nawet 600 kg), podobno dobrze znane z walorów użytkowych miejscowym plemionom Indian.