Leica T, Canonie Powershot G1 X Mark II i Asus PA238Q
Techno echo. Przegląd nowości technicznych
Wypieszczony korpus
Kiedy renomowani producenci sprzętu elektronicznego docierają do kresu możliwości technologicznych, wybudzają ze snu kadry kształconych na studiach filozoficznych strategów. Gdy z materii nie da się już wycisnąć więcej pikseli, rozpiętości tonalnych, czułości, przerzucają oni uwagę użytkowników na sferę meta – świecką mitologię przypisaną do marki. Na niedostatki tej ostatniej Leica narzekać nie może, a że firma obchodzi właśnie setne urodziny, tym śmielej sięgnęła po te zasoby. Efektem cyfrowy model T. Zazwyczaj jest tak, że nowy produkt powstaje na nowej linii produkcyjnej – Leica T wymagała zbudowania od podstaw całej fabryki. Korpus tego bezlusterkowego aparatu wyrzynany jest z litego bloku aluminium ponoć przez godzinę, by potem szkolony pracownik polerował go przez niemal drugie tyle. Model T przekroczył barierę oddzielającą produkty użytkowe od dzieł sztuki, bo głośno o nim w pismach fotograficznych i designerskich. Słynąca z niemnożenia bytów ponad absolutną konieczność Leica poszła w tym przypadku nawet dalej niż zwykle – aparat pozbawiono niemal całkowicie mechanicznych nastaw, przerzucając sterowanie na dotykowy ekran. Jeśli zaś idzie o kwestie bardziej przyziemne, nową Leicę wyposażono w matrycę APS-C o rozdzielczości 16,3 mln pikseli i czułości od 100 do 12 500 ISO. Również pozostałe parametry nie odbiegają od norm wysokiej klasy bezlusterkowców – bo tym właśnie, poza designem, jest T. Dostępne są już dwa obiektywy obute w stosowne mocowanie – Summicron-T 23 mm f/2 oraz Vario-Elmar-T 18–56 mm f/3,5–5,6. Zaopatrzywszy się w odpowiedni konwerter można też do nowego korpusu przyłączyć obiektywy serii M.