Potrzeba energii i masy krytycznej
Jak polska nauka rozwijała się przez ostatnie 25 lat?
Agnieszka Krzemińska: – Co upadek komunizmu zmienił w polskiej nauce?
Prof. Maciej Żylicz: – Przede wszystkim naukowcy stali się wolni. W naukach ścisłych ideologiczne spętanie nie było może tak drastyczne, jak w humanistyce, ale jeśli się było zaangażowanym w opozycję, bardzo trudno było o wyjazd zagraniczny czy awans. Doskwierało nam też olbrzymie niedofinansowanie laboratoriów i aparatury. Pamiętam, że odczynniki do badań, które zamawiałem, przychodziły czasami po roku, kiedy już nie pamiętałem, po co mi one były. Z drugiej strony te ograniczenia dawały nam czas na myślenie. Gdy po raz pierwszy pojechałem do USA, zauważyłem, że tam młodzi naukowcy najpierw robili doświadczenie, potem myśleli. My działaliśmy na odwrót.
Kolejną zmianą było założenie w 1991 r. Komitetu Badań Naukowych.
To był wielki postęp, bo powstała pierwsza instytucja, w której sami naukowcy decydowali o podziale pieniędzy na naukę. Natomiast błędem strukturalnym było to, że KBN robił wszystko, od przyznawania grantów do oceniania jednostek i przekazywania dotacji na ich utrzymanie. Gdy go rozwiązano w 2005 r., doszło do centralizacji, bo staliśmy się jedynym krajem w Europie, w którym decyzje o przyznaniu grantu podpisywał sam minister. Dopiero obecny rząd przeprowadził niezbędną reformę systemu nauki, m.in. rozdzielając finansowanie badań podstawowych i tych, które mają szanse bezpośrednio wspomagać gospodarkę. Stosunek do reformy podzielił środowisko naukowe. Ja akurat należałem do tych, którzy żałowali, że nie wszystkie postulaty reformy udało się od razu wcielić w życie.
Od czasów komunizmu nie zmieniło się jedno – niedofinansowanie.