Thomas Robert Malthus postanowił spędzić święta Bożego Narodzenia u swoich teściów. Dlatego wybrał się z żoną do angielskiego miasta Bath, słynącego ze starorzymskich łaźni wykorzystujących naturalne gorące źródła. 68-letniemu Malthusowi nie było jednak dane doczekać nawet Wigilii. Umarł nagle 23 grudnia 1834 r.
Dziewięć lat później, też w grudniu, Karol Dickens wydał książkę, która miała mu pomóc spłacić długi. Nosiła tytuł „Opowieść wigilijna”, a jej autor w najśmielszych marzeniach nie spodziewał się, że odniesie tak gigantyczny sukces. W roli głównego bohatera opowiadania Dickens obsadził skąpca i mizantropa Ebenezera Scrooge’a, w którym dokonuje się głęboka przemiana za sprawą odwiedzin trzech duchów świąt Bożego Narodzenia. Angielski pisarz uczynił Scrooge’a głosicielem poglądów Thomasa Malthusa na temat bezsensu pomocy biednym, dla których często byłoby lepiej, gdyby pomarli i w ten sposób ograniczyli liczbę mnożących się na własną zgubę ludzi.
Tak negatywny odbiór Malthusa, który swoje najważniejsze przemyślenia zawarł w książce „An Essay on the Principle of Population”, w czasach Dickensa nie był czymś wyjątkowym. Dzieło to wywoływało skrajne reakcje i do dziś uważane jest za jedną z najbardziej kontrowersyjnych publikacji w historii ludzkiej myśli. Na przykład Karol Marks nazywał Malthusa pawianem, zawodowym plagiatorem i sprzedajnym adwokatem.
Czym sobie zasłużył na takie epitety ten skromny anglikański duchowny i jednocześnie profesor uniwersytecki specjalizujący się w demografii i ekonomii politycznej? Czy rzeczywiście uważał śmierć ludzi za najlepsze rozwiązanie problemu ubóstwa? Zanim odpowiemy na te pytania, zacznijmy od tego, że książka „An Essay…” przyczyniła się do wybuchu jednej z największych rewolucji w nauce.