O zgubnym wpływie słońca na naszą skórę wie już chyba każde dziecko. Ale warunki, w jakich żyjemy przez większość roku – w suchych pomieszczeniach ogrzewanych kaloryferami, z temperaturą regulowaną klimatyzatorami – mają również fatalny wpływ na jej kondycję. Taki mamy klimat.
Najgorsze jednak jest to, że przy częstych zmianach aury organizmowi trudno się do nich przystosować. To dlatego mieszkańcy południa Europy, gdzie słońca jest pod dostatkiem przez wiele miesięcy, rzadziej chorują na czerniaka niż urlopowicze z północy. Południowcy mają ciemniejszą karnację i grubszy naskórek, który lepiej ich chroni przed zgubnym działaniem promieni UV. Nasz, z uwagi na zmieniające się pory roku, musi sprostać dużo częstszym wahaniom temperatury i niskiej wilgotności. W zamkniętych pomieszczeniach skóra dodatkowo się wysusza.
A problem suchej skóry – w której ubywa kolagenu, a więc wiotczeje i szybciej się starzeje – może się odbić niekorzystnie na kondycji całego organizmu. – Mężczyźni są bardziej uprzywilejowani, ponieważ mają mocniejszą barierę ochronną – podkreśla dr Maria Noszczyk z lecznicy dermatologii estetycznej Melitus w Warszawie. – Szybciej w ich skórze wytwarzają się lipidy, więc przez dłuższy czas lepiej radzą sobie bez pomocy.
W końcu jednak i na męskiej twarzy pojawiają się zmarszczki i powstają problemy, z którymi niełatwo samemu sobie poradzić. Bo czy w XXI w. pozwalać skórze starzeć się naturalnie i nie ochraniać jej przed zgubnym wpływem środowiska? Nie wszystkie kłopoty z cerą można po prostu przetrzymać. Wiele z nich nie jest też wydumanych, bo choć dermatologia estetyczna kojarzy się często z poprawianiem urody w sytuacjach, kiedy byłoby jej lepiej nie poprawiać, to zgłaszane przez pacjentów dolegliwości coraz częściej mają wytłumaczenie naukowe.
Skóra wrażliwa
Połowa kobiet i mężczyzn skarży się na skórę wrażliwą. Podczas gdy kobiety szybko postanawiają znaleźć pomoc, gdyż wizyta w gabinecie kosmetycznym nie jest dla nich niczym wyjątkowym, mężczyźni z wrażliwą skórą udają twardzieli. Dopiero z zaawansowanymi objawami zgłaszają się do dermatologów. – Do niedawna mnie samej wydawało się, że to trochę wyimaginowana udręka, bo skóra to przecież narząd czucia, więc jej wrażliwość nie powinna nikogo dziwić – przyznaje dr Noszczyk. Okazuje się jednak, że problem wcale nie jest wykreowany przez firmy kosmetyczne, które prześcigają się w reklamach swoich wyrobów „dla skóry wrażliwej”. Choć prawdą jest też, że niejeden krem o takim przeznaczeniu może wręcz pogorszyć kondycję skóry, bo przy podwyższonej wrażliwości wymaga ona swoistej „diety kosmetycznej” – minimum najważniejszych składników zamiast wyszukanych receptur i całej gamy minerałów z tablicy Mendelejewa.
Skóra wrażliwa, zwłaszcza wystawiona na suche powietrze, silniej reaguje na bodźce termiczne, chemiczne, a być może także emocjonalne. Stąd biorą się skargi na szczypanie, pieczenie, swędzenie, a nieraz nawet ból. U osób z suchą skórą dolegliwości mogą być podobne, choć w tym wypadku łatwiej zobaczyć gołym okiem, że cienki naskórek jest bardziej napięty i łatwiej się złuszcza. Głównym powodem utrapień jest brak warstwy ochronnej: przy suchej skórze woda szybciej ucieka na zewnątrz, natomiast przy wrażliwej – bodźce łatwiej przedostają się w głąb naskórka, drażniąc obecne w nim receptory.
To właśnie poprzez te wyspecjalizowane zakończenia włókien nerwowych organizm kontaktuje się z otoczeniem. Odbierają one rozmaite bodźce ze środowiska i uczestniczą w wymianie informacji między nim a układem nerwowym. W jednym centymetrze kwadratowym skóry znajduje się około 200 receptorów nerwowych, które umożliwiają przekazywanie do mózgu bodźców bólowych, dotykowych i sygnałów termicznych.
Skóra na mękach
Coraz lepsze poznanie receptorów w skórze każe inaczej patrzeć na zgłaszane przez pacjentów dolegliwości. Czy odczuwana wrażliwość skóry to wynik – nomen omen – przewrażliwienia? Do niedawna nawet lekarze w ten sposób tłumaczyli sobie niebywały wzrost częstości skarg ze strony pacjentów. Prawdopodobnie jednak nie psychika, ale wzmożona aktywność konkretnych receptorów w naskórku, zwanych waniloidowymi lub TRPV1, może tłumaczyć te dolegliwości. Są one przedmiotem badań niezwykle utytułowanych zespołów farmakologów i neurobiologów na świecie, zajmujących się bólem przewlekłym i neuropatycznym. Odkrywając metody leczenia tych ciężkich stanów, być może uda się też pomóc tysiącom ludzi cierpiącym z powodu nadwrażliwości skórnej.
– Dopóki nie wiedziałam o receptorach TRPV1, wiele problemów dotyczących wrażliwości skóry wydawało mi się niejasnych – przyznaje dr Maria Noszczyk. – Pacjenci skarżą się na rozgrzanie policzków lub czoła, a nie ma żadnego rumienia. Po nałożeniu kremu odczuwają pieczenie, i znów nie widać, by skóra była zaczerwieniona.
Dr hab. Katarzyna Starowicz-Bubak z Instytutu Farmakologii PAN w Krakowie zainteresowała się receptorami waniloidowymi już w 2005 r. i po obronie doktoratu wyjechała do zespołu prof. Vincenzo di Marzo w Neapolu, który w tej dziedzinie uchodzi za najlepiej zorientowany w Europie. Od kilku lat doc. Starowicz-Bubak znów jest w Polsce i kontynuuje swoje badania w krakowskim Zakładzie Farmakologii Bólu. – Powiązanie receptorów waniloidowych z wrażliwością skóry zbytnio mnie nie dziwi, ponieważ są one kojarzone z odpowiedzią zakończeń neuronów czuciowych w skórze na bodźce termiczne – mówi. – Pod wpływem drażniących czynników receptory te ulegają aktywacji, wywołując wzmożone odczuwanie bólu.
Jak je zneutralizować? Nie byłoby to aż tak trudne, gdyby substancje blokujące działanie TRPV1 i znoszące uczucie bólu jednocześnie nie wywoływały gorączki. Dlatego próbuje się w terapii wykorzystać metodę nazywaną fachowo desensytyzacją lub defunkcjonalizacją. Polega ona mniej więcej na tym, że receptor waniloidowy na początku jest pobudzany, a następnie traci swoją wrażliwość. W tym celu naukowcy wykorzystują piekący składnik papryczek chili – kapsaicynę. – Gdy aktywujemy nią receptory waniloidowe, czujemy pieczenie i ból – wyjaśnia doc. Katarzyna Starowicz-Bubak. – Równocześnie dochodzi do uwolnienia neuropeptydów oraz otwarcia sprzężonych z receptorami kanałów jonowych dla wapnia.
Kosmetyki recepturowe
Gdybyśmy pod skórą mieli zainstalowaną kamerę, sfilmowałaby następującą sekwencję zdarzeń: jony wapnia przedostają się przez otwarte kanały do wnętrza komórki i hamują w niej aktywność mitochondriów, które są generatorami energii. W konsekwencji blokowany jest transport substancji odpowiadających za nieprzyjemne wrażenia czuciowe i bólowe. Po kilku tygodniach receptory waniloidowe odzyskują jednak swoją dawną funkcję, więc przeciwbólowe działanie kapsaicyny nie jest definitywne.
Ciekawe rezultaty przyniosły również eksperymenty z anandamidem – substancją naturalnie występującą w organizmie, podobną do endorfin, za sprawą których pojawia się zwiększona odporność na ból i zmęczenie. Anandamid aktywuje receptory waniloidowe w pniu mózgu oraz rdzeniu kręgowym, powodując szybkie działanie przeciwbólowe. – To fascynujące, że ten sam receptor w zależności od lokalizacji może mieć tak różną aktywność – mówi doc. Starowicz-Bubak. – Jeśli jest w zakończeniach nerwowych skóry, zwiększa wrażliwość i ból nasila. Jeśli zadziałamy na niego w ośrodkowym układzie nerwowym – staje się przeciwbólowy.
Zdaniem dr Marii Noszczyk pacjenci ze skórą wrażliwą mają w niej po prostu więcej receptorów waniloidowych, zlokalizowanych dość płytko w naskórku. Pojawiły się już na rynku kosmetyki, które w swoim składzie posiadają blokery TRPV1, choć ich skuteczność nie jest jeszcze w pełni potwierdzona. Wspomniana „dieta kosmetyczna” dla osób z nadwrażliwością powinna być ograniczona do jak najkrótszej listy składników: trochę tłuszczu, wody, cholesterol, euceryna, lanolina, podstawowe witaminy.
– Obserwuję coraz większą modę na kosmetyki recepturowe – zwraca uwagę dr Noszczyk. Dermatolog wystawia pacjentowi receptę ze spisem substancji, które tak jak w przypadku niektórych maści łączy ze sobą farmaceuta. – W takim kremie recepturowym może w ogóle nie być konserwantów, bo termin ważności jest krótki, a nie kilka lat jak w kosmetykach fabrycznych.
Im mniej sztucznych barwników i substancji zapachowych, tym mniejsze ryzyko podrażnienia. Niewłaściwe jest również stosowanie środków nadmiernie usuwających łój oraz toników, które szybko wyparowują z powierzchni naskórka. Oczyszczanie cery powinno być delikatne, by nie naruszać bariery ochronnej, ale jednocześnie – dokładne, bo niezmyte z twarzy kosmetyki również mogą być powodem wtórnych zmian. Trzeba dbać o cienki ochronny płaszcz lipidowy w skórze wrażliwej i nawilżać ją kilka razy dziennie. Zwłaszcza gdy włączone kaloryfery i klimatyzacja wysuszają powietrze w zamkniętych pomieszczeniach, w których tak długo przebywamy.