Łuk Konstantyna obchodził 1700-lecie w ub.r. Pomnik wystawiono po zwycięstwie w bitwie na moście Mulwijskim w 312 r., w której 40-tysięczna armia Konstantyna pokonała wojska jego rywala, Maksencjusza, i zdobyła Rzym. Aby upamiętnić militarny sukces, trzy lata później wzniesiono kamienny łuk trójprzelotowy, kolejny tego typu monument, których w Rzymie tego czasu stało na trasie triumfu nawet kilkadziesiąt.
Rzymianie czasów republiki z etruskiego rytuału oczyszczającego żołnierzy z bitewnej krwi uczynili paradę ku czci zwycięzcy. Było to największe wyróżnienie, na jakie mógł liczyć zwycięski wódz. Aby senat przyznał do niego prawo, musiał on spełniać szereg warunków – być wysokim urzędnikiem, wygrać wojnę z wrogiem zewnętrznym, zdobyć nowe ziemie i dotrzeć pod bramy Rzymu wraz z armią. Gdy dostał pozwolenie na triumf, mógł wjechać do miasta w kwadrydze albo konno (co było mniejszym zaszczytem) w towarzystwie senatorów, rodziny, jeńców i żołnierzy. Pochód z pompą mijał Pole Marsowe, Circus Maximus, Forum Romanum i docierał do świątyni Jowisza na Kapitolu.
Honor bez triumfu
Najprawdopodobniej na trasie triumfu wznoszono tymczasowe łuki, pod którymi przechodziła procesja. Pierwsza wzmianka o trwałych konstrukcjach pojawia się u Liwiusza. Pisze on, że w 196 r. p.n.e. Lucjusz Stertyniusz wzniósł ich aż trzy, mimo że senat nie przyznał mu triumfu po zwycięstwach w Hiszpanii. W czasach republiki zwycięscy wodzowie stawiali je z łupów wojennych i na własny koszt.
– Były to ekswota dla bogów, którzy pomogli im odnieść sukces militarny, ale chodziło też o chwałę fundatora i prestiż jego rodu – tłumaczy dr Paweł Sawiński, historyk z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza. – W cesarskim Rzymie prawo do wystawienia łuku zostało w praktyce zarezerwowane dla cesarza i członków jego najbliższej rodziny.