Pensja w portfelu i w Excelu
Jak się wykorzystuje statystykę do szacowania zarobków Polaków
Sławomir Sierakowski w tekście „Sprzedana demokracja?” (POLITYKA 50/15) twierdzi, że GUS oszukuje nas, podając comiesięczny komunikat o średniej płacy w sektorze przedsiębiorstw albo co kwartał o średniej płacy w gospodarce, i sugeruje, aby przeciętne zarobki charakteryzować nie średnią arytmetyczną, lecz medianą lub dominantą. Zanim bliżej przyjrzymy się tej propozycji, warto rozważyć, po co w ogóle potrzebna jest informacja o średnich zarobkach.
Pierwszy powód wydaje się oczywisty – każdy pragnie wiedzieć, jak się ma jego comiesięczna pensja do zarobków innych osób. Naturalne jest więc poszukiwanie jakiegoś punktu odniesienia, bez którego 3 tys. zł może się wydawać albo dużo, albo mało. Na przykład 20 lat temu pensja tej wysokości uważana była za wyjątkowo wysoką – stanowiła bowiem czterokrotność średniej krajowej. Dzisiaj z kolei stanowi zaledwie ok. 3/4 średniej płacy, a dodatkowo jest mniejsza od mediany, co oznacza, że ponad połowa zatrudnionych zarabia więcej niż 3 tys. zł miesięcznie. Dla wielu osób jest mniej ważne, ile za te 3 tys. zł mogą kupić towarów i usług, czyli jaka jest siła nabywcza ich płacy, a ważniejsze to, czy płaca ich osiąga przynajmniej poziom średniej krajowej.
Statystyka bez porównań jest uboga, co ilustruje anegdota o tym, jak się witają statystycy. Jeden z nich pyta: „Jak się miewa twoja żona?”. Na co drugi, po chwili zawahania, odpowiada: „W porównaniu z kim?”. Wyniki statystyczne zyskują właściwy i pełniejszy kontekst dopiero po skonfrontowaniu ich z innymi jednostkami zbiorowości lub innymi jej charakterystykami.