Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Nauka

Nie tylko złe zdarzenia są zabójcze dla serca. Szczęśliwe też

lolika pop / Flickr CC by 2.0
Naukowcy potrafią zaskoczyć. Jeszcze niedawno ostrzegali przed silnym stresem, teraz przestrzegają przed nadmierną radością.

Nie wiadomo, czy śmiać się czy płakać. Dosłownie! Gdy 25 lat temu opisano w kardiologii pierwszy przypadek zespołu Takotsubo, w świat poszło proste przesłanie: wstrząs emocjonalny może wywołać zawał serca. Śmierć współmałżonka, rozpad związku, diagnoza raka – uważaj, bo smutne wydarzenia życiowe są dla serca równie niebezpieczne co miażdżyca.

Takotsubo nie jest nazwiskiem odkrywcy, lecz japońską nazwą dzbanka z wąską szyjką i szerokim dnem, gdyż właśnie taki kształt przybiera lewa komora serca u osób, którym stawiana jest ta diagnoza. Wśród potencjalnych chorych były do tej pory zwłaszcza kobiety. Trafiają do szpitala z ostrym dławiącym bólem w piersiach, który sugeruje klasyczny zawał serca, lecz po wykonaniu badań okazuje się, że naczynia wieńcowe mają zdrowe, bez zwężeń utrudniających przepływ krwi.

W Zurychu stworzono najbardziej kompletny na świecie rejestr pacjentów z zespołem Takotsubo (odegrał w tym dużą rolę młody kardiolog z Gdańska, dr Miłosz Jaguszewski). I gdy teraz naukowcy przeanalizowali zebrane dane, okazało się, że spośród 1750 chorych z 10 krajów przynajmniej u 4 proc. uszkodzenie serca nie było spowodowane smutkiem ani żałobą, lecz… wielką radością!

Dość osobliwie wygląda lista wydarzeń, które okazały się niemal zabójcze: urodziny syna lub wnuka, ślub, zwycięstwo ulubionej drużyny rugby, wycieczka do opery. Można by skwitować to żartem: co komu pisane, gdyby nie chodziło o groźny stan na krawędzi życia i śmierci.

Co prawda dolegliwości przy zespole Takotsubo mijają po kilku dniach (niepotrzebne są zabiegi udrażniające tętnice wieńcowe, bo nie ma w nich żadnych zakrzepów; leczenie ogranicza się w zasadzie do odpoczynku i podawania dużej ilości płynów mających uzupełnić niski poziom sodu i potasu).

Reklama