Lee Sedol, 33-letni Koreańczyk, to nieformalny wicemistrz świata w go, zdobywca 18 tytułów mistrzowskich. Wyżej w rankingu jest dziś tylko jego rodak Lee Chang-ho, mający na koncie trzy tytuły mistrzowskie więcej. Południowa Korea słynie z pasji do gier umysłowych, niektóre z nich mają w tym kraju status sportów narodowych – turnieje transmitowane są w najlepszych pasmach telewizyjnych, a wybitni zawodnicy cieszą się statusem celebrytów. Koreańczycy dominują m.in. w wymagającej błyskotliwej inwencji i błyskawicznych reakcji grze komputerowej „StarCraft”, od lat jednej z najpopularniejszych w świecie dyscyplin e-sportowych. Ich przewaga jest tak przytłaczająca, że zawodnicy innych nacji w najważniejszych zawodach są dla Koreańczyków zazwyczaj tylko tłem. Gra go również cieszy się zainteresowaniem, i choć – jako mniej dynamiczna i widowiskowa – nie przyciąga aż tylu widzów, jest traktowana z najwyższym szacunkiem. W powszechnym przekonaniu zwycięstwo w go zależy bowiem wyłącznie od inteligencji. Żaden inny czynnik, a już na pewno nie przypadek, nie ma w tej grze istotnego znaczenia.
Go, choć ma proste zasady (trzeba w niej, osaczając przeciwnika, zdobyć dla siebie jak największe pole, którego nie da się już odbić), wymaga kreatywności – nie da się tu osiągnąć sukcesu, bazując na teorii i znanych rozwiązaniach taktycznych. W przeciwieństwie do szachów, gdzie optymalne otwarcia partii są już od lat rozpracowane na wiele ruchów do przodu, w go liczba możliwych odgałęzień jest tak duża, że nie sposób wyuczyć się ich na pamięć, czy – w przypadku komputera – bazować na stosunkowo prostych algorytmach. Każda partia jest inna, stawia przed rywalami inne wyzwania.