Baza danych zawierająca numery identyfikacyjne (odpowiednik PESEL-u), imiona i nazwiska rodziców, adresy oraz daty urodzenia 49 611 709 Turków została opublikowana w poniedziałek (4 kwietnia) na torrentach. Jeżeli zgodność danych zostanie potwierdzona, będzie to największy wyciek personaliów w dziejach. Sprawa jest tym poważniejsza, że takie dane personalne mogą być wykorzystane w różnego rodzaju przestępstwach związanych z kradzieżą tożsamości i tworzeniem fałszywych dokumentów.
Prace nad weryfikacją wciąż trwają. Dziennikarze AP sprawdzili wyrywkowo 10 adresów i 8 z nich okazało się prawdziwych. Mimo to oficjalnego potwierdzenia za trony władz wciąż nie ma. Paweł Dawidek z Wheel Systems, firmy zajmującej się bezpieczeństwem IT, komentuje: – Dane zostały już częściowo zweryfikowane i wszystko wskazuje na to, że są autentyczne i że pochodzą z baz rządowych.
Atak miał kontekst polityczny i był odpowiedzią na politykę Erdoğana. Dane osobowe prezydenta Turcji oraz premiera Ahmeta Davutoglu znalazły się na samym szczycie listy danych osobowych. Hakerzy zamieścili też specjalne przesłanie dla obu mężów stanu. „I któż by pomyślał, że wstecznictwo ideologiczne, kumoterstwo i podsycanie ekstremizmu religijnego mogą doprowadzić do technologicznej zapaści i bez tego słabej, słabej infrastruktury?” – pytali w swoim przesłaniu hakerzy.
Czy dane Polaków są bezpieczne?
Jak podkreśla agencja AP władze w Ankarze nie są jedynymi ofiarami hakerów. Do podobnych ataków doszło w kwietniu 2015 roku, kiedy z powodu włamania się do serwerów w USA wyciekły dane 22 mln Amerykanów. Za atak prawdopodobnie byli odpowiedzialni hakerzy z Chin.