W telewizji kantują jeszcze bardziej niż w dyskontach – czy to opinia któregoś z posłów podczas debaty poświęconej nowej ustawie medialnej? A może komentarz wkurzonego widza po obejrzeniu „Wiadomości” TVP? Nie uwierzycie! Tymi słowami Udo Pollmer – czołowy niemiecki autorytet od jedzenia, zwany też papieżem szczęśliwych żarłoków – ostrzega przed spiskiem dietetyków, którzy karmią nas swoimi, pożal się Boże, zaleceniami: sól powoduje nadciśnienie, frytki wpędzają do grobu, sałata – przeciwnie – jest bardzo zdrowa.
Zdaniem Pollmera media bezrefleksyjnie powtarzają takie mądrości, utrwalając fałszywe przekonania na temat żywności i żywienia. W jego najnowszej książce „Kto nam podkłada świnię?” (Wyd. Znak) obrywa się także organizacjom ekologicznym, które nieraz wzniecały już panikę, ostrzegając przed mięsem szalonych krów albo drobiem zakażonym wirusami grypy. „Nasza żywność zasługuje na więcej zaufania niż Foodwatch (jedna z organizacji ochrony praw konsumentów – przyp. PW), TV i prasa razem wzięte – dowodzi Pollmer, specjalista w dziedzinie chemii spożywczej. – Do życia potrzebne jest nam jedzenie, nie media”.
W gąszczu porad
Z wieloma jego ostrzeżeniami trudno się nie zgodzić. W straszeniu ludzi rzekomo niebezpieczną żywnością eksperci osiągnęli wyżyny hipokryzji, a poradniki odchudzania i zdrowego gotowania zaczęły przypominać lekarskie recepty. Na samych surówkach i ziarnach rzeczywiście nie da się przeżyć we współczesnym świecie, gdyż mało kto wiedzie pustelniczy żywot, więc cała ta religia pod sztandarem „zdrowej karmy” wpędza tylko w niepotrzebne stresy i wyrzuty sumienia.