Alicja Morze przyzwyczaiła się już do reakcji ludzi, którym pierwszy raz opowiada o swojej chorobie. „Co ty tak narzekasz – dziwią się. – Kto w twoim wieku nie ma nadciśnienia?” – Zawsze muszę tłumaczyć, że moje nadciśnienie jest zupełnie inne – mówi pani Alicja. Nie irytuje jej brak empatii, bo gdy 19 lat temu otrzymała od lekarzy informację o diagnozie, też nie wiedziała, co ją czeka. – Przez 10 lat po porodzie dziecka czułam narastające zmęczenie. Doszło do tego, że nie mogłam przejść kilku kroków w mieszkaniu, by zgasić światło. Ale kładłam to na karb tuszy, bo podczas ciąży sporo przytyłam.
Zawsze znajdzie się jakiś powód, by tłumaczyć sobie słabszą wydolność i duszności. Otyłość, przepracowanie, niewystarczająca ilość snu, papierosy… Po co tracić czas na badania, wizytę u lekarza – przecież takie dolegliwości nie mogą być oznaką poważnej choroby, jeśli wszyscy wokół skarżą się, że są zmęczeni i bez sił. Agnieszce Bartosiewicz z Gdyni nawet lekarka rodzinna nie pomogła, gdy 11 lat temu zwróciła się do niej z pytaniem, dlaczego tak szybko się męczy. – Miałam 26 lat, więc pani doktor stwierdziła, że chyba za dużo się uczę i pracuję. Jej zdaniem powinnam koniecznie więcej ćwiczyć, by zadbać o lepszą formę. A ja nie miałam już wtedy siły podnieść ręki ani wejść bez zadyszki na pierwsze piętro.
Mama zawiozła ją do szpitala, gdzie szybko znalazła się na intensywnej terapii, bo badanie serca wykazało bardzo duże nieprawidłowości. – Kardiolog był zdumiony, że przez pięć miesięcy nikt nie skierował mnie na badanie echokardiograficzne, bo diagnozę można było postawić dużo wcześniej – wyznaje pani Agnieszka.