Szwedzi do tego stopnia przejęli się wynikami sondażu – przeprowadzonego przez tabloid „Aftonbladet” i dowodzącego, iż mają mniej seksu niż w przeszłości – że postanowili przeprowadzić rzetelne badanie dotyczące zwyczajów seksualnych w ich kraju. Wyniki spodziewane są w 2019 r. U nas tego rodzaju obserwacje regularnie co kilka lat prowadzi zespół prof. Zbigniewa Izdebskiego.
Dla Szwedów problem ma jednak wymiar polityczny – bo im mniej seksu, tym mniej szans na potomków. A w dzisiejszych rozpolitykowanych czasach od razu wszyscy zastanawiają się, czym grozi regres przyrostu naturalnego i jak go zniwelować.
W dyskusji pojawia się nowy wątek: skoro dzieci jest tak mało, to zadbajmy chociaż o to, aby obie płcie rodziły się po równo (Skandynawowie od pewnego czasu boleją, że mają więcej chłopców niż dziewczynek). I tu wchodzimy na obszar nauki, bowiem nie od dziś kierowane są pod jej adresem oczekiwania, aby spełniła marzenia rodziców chcących mieć dziecko określonej płci.
W większości wypadków cały ten proces – widać w Szwecji dość skomplikowany – wydaje się statystycznie zdeterminowany jak przy rzucaniu monetą: może zdarzyć się kilka orłów lub reszek z rzędu, ale po bardzo wielu rzutach ich proporcje się wyrównają. Niecierpliwi woleliby przewidzieć i zaplanować wszystko z góry.
Z medycznego punktu widzenia płeć człowieka zależy od tego, czy odziedziczy po ojcu chromosom X lub Y. Z iksem będzie dziewczynką, z igrekiem – chłopcem. Liczba plemników z iksem jest mniej więcej zbliżona do tych z igrekiem. Nie mógł o tym wiedzieć Hipokrates ani Arystoteles, a jednak w historii medycyny znajdujemy wiele wskazówek dla par odnośnie do wyboru płci dla ich potomstwa.
„Mężczyzna, który pragnie mieć córkę – pouczał ten pierwszy – musi zbliżać się do żony po ustaniu miesiączki i traktować ją codziennie czule, aż do utraty swych sił witalnych. Mężczyzna, który pragnie mieć syna, winien zbliżać się do swej żony, gdy ona ma na to ochotę”. Jeśli nawet w tego typu radach można dopatrzyć się związku z prawami fizjologii (siła orgazmu i data owulacji podczas stosunku mogą w pewien sposób determinować płeć przyszłego dziecka), to koncepcje Arystotelesa zalecającego odbywanie stosunku przy wietrze wiejącym z południa wyłącznie nas dzisiaj bawią.
Jakby tego było mało, Arystoteles uznał, że córki najczęściej pojawiają się u rodziców bardzo młodych lub bardzo starych. I wraz z Hipokratesem zalecał seks na boku (koniecznie lewym), gdyż dziewczynki miały rodzić się z lewego jądra i lewego jajnika. Dopiero na początku XX w. teorię tę zmodyfikowali Anglicy, oświadczając, iż komórka jajowa pochodząca z lewego jajnika daje po zapłodnieniu dziewczynkę, z prawego zaś chłopca.
Skoro obserwacje prowadzone w świecie zwierząt pokazały, że wśród mrówek, pszczół, żółwi i krokodyli płeć potomstwa nie jest wynikiem genetycznej ruletki, a przedstawiciele tych gatunków mogą sterować swymi zachowaniami – to dlaczego człowiek nie miałby podejmować prób przechytrzenia natury (choćby na wietrze lub wybierając odpowiednie miejsce na łóżku)? W Nigerii nadal ludzie są przekonani, że gdy stosunek zostanie zaplanowany równo dwa dni po owulacji i para odbędzie go na stojąco w pozycji „od tyłu” – przyjście na świat chłopca jest rzeczą pewną.
Naturalne metody doboru płci są wysoce zawodne – przestrzega większość lekarzy. Ale mimo to z badań naukowych wynika, że data owulacji nie jest jednak bez znaczenia. Otóż okazuje się, że plemniki zawierające chromosom Y są nieco mniejsze i szybsze od plemników z chromosomami X, które za to mogą dłużej przetrwać w drogach rodnych kobiety.
Wniosek z tego wynika oczywisty: jeśli do współżycia dojdzie na dzień lub dwa przed owulacją – pojawia się większa szansa na to, że przetrwają „żeńskie” plemniki z iksami; natomiast jeśli stosunek odbędzie się w czasie owulacji lub tuż po niej, wyścig do komórki jajowej wygrają szybsze „męskie” plemniki Y. Przed 14. dniem cyklu większe szanse są na poczęcie dziewczynki, a po 14 dniu – na poczęcie chłopca.
Tego typu regułę trudno jednak wykorzystać w praktyce, bowiem precyzyjne określenie dnia owulacji nie jest tak proste, jak mogłoby się wydawać. No i nikt nie zagwarantuje, że wśród milionowej armii plemników nie znajdzie się jeden, który nie wyróżni się od swoich braci: albo okaże się wybitnie szybki mimo chromosomu X, albo wyjątkowo wytrzymały mimo przynależności do rodziny Y.
Słabą wartość ma również kierowanie się dietą. Jeśli dziecko ma być płci żeńskiej – czytamy w zaleceniach prof. Josepha Stolkowskiego – należy jeść nabiał i czekoladę, gdyż wapń i magnez zwiększają szansę na dziewczynkę. Jeśli ma urodzić się chłopiec – zalecane jest mięso, owoce i mocno solone potrawy, jako że sól i potas mają być rzekomo gwarantem sukcesu przyjścia na świat męskiego potomka. Autor nie podał terminu, w jakim należy przestrzegać jego zaleceń przed zajściem w ciążę, a jest niemal pewne, że dieta oparta na soli lub czekoladzie wcześniej przysporzy kobiecie zdrowotnych problemów, niż urodzi ona dziecko z pożądaną płcią.
Nie po to jednak medycyna wprowadziła do praktyki tzw. techniki wspomaganego rozrodu i metody zapłodnienia poza ustrojem matki – stosowane u par niepłodnych – by nie móc wykorzystywać ich przy planowaniu płci dzieci. W specjalistycznym laboratorium można wyodrębnić z nasienia mężczyzny właściwe plemniki, gdyż w zależności od posiadanego chromosomu X lub Y różnią się one ciężarem i wielkością („męskie” są nie tylko szybsze, ale z racji na mniejsze główki są również nieco lżejsze). Dzięki takiej selekcji statystyczne prawdopodobieństwo urodzenia chłopca rośnie z 50 do 70 proc.
Ale można zaryzykować bardziej wyrafinowaną metodę i poddać komórkę jajową tzw. mikromanipulacji. Polega ona na dokładnym wyłuskaniu jednego, najdoskonalszego plemnika i bezpośrednim wprowadzeniu go do wnętrza komórki jajowej. Metoda ta jest z pewnością skuteczniejsza od pozostałych, ale kosztowna i skomplikowana, wykonują ją tylko nieliczne ośrodki wyspecjalizowane w oferowaniu zabiegów in vitro. A nawet jeśli ją stosują przy wyborze określonej płci na życzenie, to bez rozgłosu, gdyż z punktu widzenia etyki działalność tego typu uznana jest na świecie za szkodliwą i zabronioną.
Postęp w planowaniu płci upragnionego potomstwa rozwija się więc w dwóch kierunkach, całkowicie odwrotnych. Z jednej strony raz po raz ogłaszane są nowe metody, które nie wytrzymują próby czasu lub oparte są na nieprzekonujących dowodach.
Z drugiej nie milknie chór etyków, nazywających selekcją wszystkie sztuczne procedury determinujące płeć. Tak jak nie wolno człowieka klonować, tak nie należy przed urodzeniem planować płci dziecka, gdyż wcześniej czy później skończy się to wystudiowanym programowaniem koloru jego oczu, włosów, rysów twarzy, a w efekcie nienaturalną eliminacją niechcianych zarodków. To, co jest technicznie możliwe, nie zawsze bywa dopuszczalne moralnie.
Chyba, że taka selekcja pozwoli uchronić dzieci przed chorobami genetycznymi. Są przecież takie schorzenia, na które bardziej narażone są dziewczynki lub chłopcy, w zależności od bagażu genetycznego przekazywanego im od rodziców. Wtedy czy jest to również etycznie naganne, by wybór płci był dozwolony?