W warszawskim Ogrodzie Saskim, u zbiegu ulic Marszałkowskiej i Królewskiej, do cysterny z wodą kranową stale podchodzą spacerowicze. Podobnie jak w wielu innych miastach Polski stołeczne Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji promuje w ten sposób jakość wody, którą dostarcza w swojej sieci. – Można pić bez obaw i bez ograniczeń – kierowca zachęca do podstawiania kubeczków pod krany. Ale namawiać nie musi – to upał przyciąga do miejskiego wodopoju rodziców z dziećmi i starsze osoby. – W domu takiej nie piję, ale tu chętnie skorzystam – mówi pani Wanda i po pierwszym łyku podaje wodę wnukom. – Smaczna. Naprawdę nie trzeba jej gotować?
Roman Bugaj, rzecznik prasowy Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji, jest najlepszym przykładem, jak wiele zależy od przyzwyczajeń. – Wodę z kranu piję, odkąd poszedłem do szkoły podstawowej na warszawskim Powiślu – wyznaje. – W domu wcześniej nie pozwalali. Smak warszawskiej kranówki po prostu lubię i gotuję ją, wyłącznie kiedy mam ochotę na kawę lub herbatę.
W Narodowym Instytucie Zdrowia Publicznego PZH, kierująca Zakładem Higieny Środowiska dr Bożena Krogulska już tak bezwarunkową entuzjastką picia nieprzegotowanej wody z kranu nie jest: – Do jej bezpieczeństwa po opuszczeniu stacji uzdatniania nie można mieć zastrzeżeń. Ale bardzo ważny jest stan instalacji wewnętrznych w budynkach, gdzie może dochodzić do wtórnych zanieczyszczeń.
Włodarze polskich miast w ostatnich latach na modernizację oczyszczalni wydali ponad 70 mld zł. Należałoby też jednak sprawdzić u zarządcy każdego budynku, czy we właściwy sposób dba o instalacje wodociągowe.