Mleko prosto od mamuta
Czy białka z drożdży lub z bakterii zrewolucjonizują przemysł spożywczy?
Alexander Lorestani, współzałożyciel kalifornijskiej firmy Geltor, początkowo nie planował robić żelków z wymarłych około 11 tys. lat temu mastodontów. Miało być bardziej przyziemnie – produkcja żelatyny ze świń czy krów, tyle że bez świń i krów. Lorestani i jego partner Nick Ouzounov chcieli wejść na rynek wegański i wegetariański, dostarczać żelatynę identyczną z tą produkowaną ze skór czy ścięgien zwierząt, ale bez konieczności dostaw z rzeźni. A zapotrzebowanie na żelatynę jest ogromne – mówi Lorestani. Żelatyna to nie tylko składnik galaretek czy misiów żelków, ale też lodów, jogurtów i serków topionych, witamin w tabletkach, szamponów i kremów przeciwzmarszczkowych. Czasem używana jest nawet przy produkcji wina. Żelatyna bez zwierząt byłaby zaś nie tylko bardziej etyczna – oznaczałaby również dużo mniejsze ryzyko, że wyhodujemy sobie niebezpieczne szczepy bakterii odpornych na antybiotyki (farmy krów czy świń to istne wylęgarnie takich mikrobów). Jak więc zrobić żelatynę bez konieczności gotowania skór i ścięgien? Lorestani i Ouzounov, obaj z wykształcenia biolodzy molekularni, zaczęli od zwykłych drożdży.
Historia relacji ludzi i drożdży sięga co najmniej 9 tys. lat – mieszkańcy prowincji Henan w Chinach już wtedy warzyli fermentowany przez drożdże napój z ryżu, miodu i owoców (wiemy to z analiz chemicznych porozbijanych antycznych naczyń). Później dołączyły do tego chleb, piwo, wino. W przypadku klasycznej fermentacji – tej używanej choćby do wypieku chleba – drożdże produkują dwutlenek węgla i etanol. Mogą jednak wydzielać ogromne ilości innych substancji, w tym białek. W naturze drożdże wydzielają białka, aby naprawiać swoją ścianę komórkową lub bronić się przed innymi grzybami. To zaś, że mają nieskomplikowane struktury komórek i małą liczbę genów, pozwala na „zatrudnienie” ich do produkcji białek pożytecznych dla ludzi.