„Mniejsza liczba absolwentów wyższych uczelni dzisiaj może oznaczać, że na kolejne dziesiątki lat ukształtujemy strukturę społeczeństwa z mniejszą niż obecnie liczbą magistrów, inżynierów czy licencjatów. Czy takie są intencje ministra?” – pytał w POLITYCE (3) profesor Mirosław Szreder, krytykując pomysł ministra nauki i szkolnictwa wyższego Jarosława Gowina, by ograniczyć nabór na publiczne uczelnie wyższe. Nie wiem, jakie znaczenie ma liczba magistrów, ważna jest ich jakość. Mógłbym złośliwie napisać, że za Gierka Polska była jednym z największych producentów stali surowej na świecie (19,5 mln ton w 1979 r., a 8,5 mln ton w 2014 r.). Jaka była jej jakość, doskonale wiedzieli użytkownicy samochodów, których karoseria była zbudowana z blachy wywalcowanej z tej stali. A poza tym w Niemczech współczynnik skolaryzacji jest niższy niż w Polsce, a gospodarka doskonale się rozwija.
W sierpniu 2013 r. POLITYKA (32/13) opublikowała mój tekst „A imię jej 40 i 2” o utworzonej w Paryżu prywatnej szkole jakby wyższej, która na studia przyjmuje młodych ludzi w wieku 18–30 lat i nie wymaga świadectwa maturalnego. Nie daje też dyplomu – ani magistra, ani inżyniera, ani nawet licencjata. Mimo to we Francji, jednym z najbardziej etatystycznych krajów Europy, w pierwszym roku o przyjęcie do szkoły ubiegało się 50 tys. młodych ludzi. Xavier Niel, francuski miliarder i wizjoner, który zarabia w branży telekomunikacji cyfrowej, był bardzo niezadowolony z jakości dostępnych na rynku pracy utytułowanych absolwentów francuskich uniwersytetów.