Większość ludzi wolałaby umrzeć, niż pomyśleć; i wielu tak właśnie robi” – Bertrand Russell, 60 znaków. „Żyjemy w najlepszym z możliwych światów” – Gottfried Wilhelm Leibniz, 34. „Myślę, więc jestem” – Kartezjusz oczywiście, 16 znaków. Czy gdyby żyli, używaliby Twittera? Bo Daniel C. Dennett, jeden z najwybitniejszych i z pewnością najlepiej rozpoznawalny żyjący filozof umysłu, używa, i to chętnie.
Ale nie poprzestawajmy na Twitterze, bo choć politykę można uprawiać w 140 znakach, z filozofią jest inaczej. Przed paroma zaledwie tygodniami Daniel Dennett wydał kolejną książkę „From Bacteria to Bach and Back: The Evolution of Minds”, czyli „Od bakterii do Bacha i z powrotem: Ewolucja umysłów”. To zaktualizowana synteza 50 lat przemyśleń tego amerykańskiego uczonego – oraz przesłanie dla świata. Autor opisuje w niej aleję umysłowego i cywilizacyjnego regresu, która właśnie stanęła przed ludzkością otworem. Czytajmy Dennetta. Warto. Trzeba. W przeciwnym razie wszyscy zginiemy.
Dlaczego dziennikarze tak długo zwlekali z nazwaniem Trumpa tym, kim naprawdę jest: socjopatą?
@danieldennett, 19 lipca 2016
Nowa Księga Stworzenia, spisana piórem entuzjastycznego ateisty z Tufts University pod Bostonem, w skrócie brzmi tak: Życie pojawiło się na Ziemi dawno, dawno temu, ale impetu nabrało dopiero z chwilą pojawienia się komórek wyposażonych w jądro. Mogły one znacznie dynamiczniej niż komórki go pozbawione rozpychać się w oferowanej przez ewolucję przestrzeni potencjalnych możliwości. Życie zakwitło. Wydarzały się rzeczy, które prawie nigdy się nie wydarzają. Ale – jak pisze Dennett – przyroda to bezrozumny eksperymentator, bezwstydny, nieograniczany budżetem – i posiadający cały czas na świecie.