Wino najchętniej piją Włosi, Grecy i Francuzi. Piwo – Polacy, Estończycy i Finowie. Wódkę – Bułgarzy, Litwini, Estończycy i znów Polacy. Ci ostatni również, obok Brytyjczyków, są największymi konsumentami whisky. Polacy piją rzadko, np. raz w tygodniu, ale jednorazowo dużo – choćby ćwiartkę wódki. 13 proc. z nich to abstynenci. Za to 60 proc. (najwięcej w UE) uważa alkohol za „towar jak każdy inny, który nie wymaga żadnych ograniczeń”.
Informacje te pochodzą z właśnie opublikowanego raportu z pierwszego Europejskiego Badania Ankietowego nad Alkoholem. Krzysztof Brzózka, dyrektor Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, z satysfakcją mówi, że dzięki sondażowi można wreszcie dokonać wiarygodnych porównań, i konstatuje: – Model picia kultywowany przez Polaków jest szkodliwy i od lat się nie zmienia. 40 proc. przyznaje się do picia ryzykownego przynajmniej raz w ciągu minionych 12 miesięcy. Już jednorazowy wyskok może przynieść poważne konsekwencje zdrowotne.
Wino dla serca?
Ludzie napełniają kieliszki, kufle i szklanki, aby się odprężyć, świętować w towarzystwie, przybywa również takich, którzy – jak twierdzą – piją dla zdrowia. – Ten argument jest dla mnie obłudny, bo nie ma badań, które potwierdzałyby tego rodzaju korzyści – kategorycznie stwierdza Brzózka. – Ludzie powołują się np. na ustalenia, że zdrowotne znaczenie ma lampka wina, ale nikt nie przytacza drugiej części tego zdania: u mężczyzn powyżej 60 lat i całkowicie zdrowych.
Podczas gdy dyrektor rządowej agencji widzi same niekorzystne skutki sięgania po napoje wyskokowe, część lekarzy ma na ten temat już mniej radykalne poglądy.