Agnieszka Krzemińska: – Europę zalali uchodźcy, lęki przed nimi podsycają separatyści, a pani uparcie namawia do międzykulturowego dialogu. Nie jest łatwy – porozumienie międzykulturowe utrudniają choćby języki, które kształtują i determinują myślenie.
Prof. Anna Czajka-Cunico: – Mówimy 6 tys. języków i każdy z nich wpływa na postrzeganie świata, ale te różne wizje należy ze sobą konfrontować, wtedy dysponujemy wieloogniskową soczewką do całościowego oglądania rzeczywistości. Wyjściem z wieży Babel, w której żyjemy, są tłumaczenia, bo żadna lingua franca nie wyprze języków narodowych, niezbywalnych do tworzenia tożsamości i kultur, co podkreślał już w XVIII w. Wilhelm von Humboldt. Badacze międzykulturowości muszą znać wiele języków i kultur, bo tylko w ten sposób mogą zająć się zgłębianiem relacji dialogicznych czy w zasadzie polilogicznych, ponieważ zazwyczaj bierze w nich udział wielu uczestników.
Niestety, prawie każdy z nich jest pewien, że jego kultura i język są najlepsze, a Europejczycy uważają w dodatku, że nikt im nie podskoczy, bo to oni stworzyli filozofię. Mają rację?
Długo byliśmy o tym przekonani, w czym zresztą utwierdzał nas Hegel, zapewniając, że myśl europejska to najdoskonalszy rezultat rozwoju myśli filozoficznej. W XIX w. zainteresowanie Orientem zwróciło naszą uwagę na tamtejszą filozofię. Potem Karl Jaspers zauważył, że w podobnym czasie w różnych miejscach na ziemi i nie wiedząc o sobie, pojawili się Konfucjusz, Sokrates, Budda i Jezus, którzy zapoczątkowali cztery główne formacje cywilizacyjno-kulturowe i leżące u ich podstaw sposoby myślenia. Ale rozszerzone pojęcie miejsca narodzin filozofii zyskało aprobatę dopiero w latach 80. XX w.
Starożytni Grecy dzielili świat na cywilizowany i barbarzyński, ale jednocześnie czerpali pełnymi garściami z kultur Bliskiego Wschodu czy Egiptu, co najlepiej widać w kulturze hellenistycznej, która narodziła się w trakcie podbojów Aleksandra Wielkiego.