Mściciel z empatią
Czym się różni empatia od współczucia, tłumaczy prof. Paul Bloom
Marcin Rotkiewicz: – Prowokator z pana.
Paul Bloom: – Przesada.
Do takiego wniosku można dojść choćby na podstawie tytułu, wydanej właśnie po polsku, pańskiej książki „Przeciw empatii”. Sam pan w niej przyznaje, że dziś być krytykiem empatii, to jak występować przeciw małym słodkim kotkom, które wszyscy kochają.
Rzeczywiście, empatię uważa się za wspaniałą zdolność, więc jej negatywna ocena może szokować i wywoływać ostre reakcje, czego doświadczyłem na własnej skórze. Kiedy opublikowałem popularnonaukowy artykuł na ten temat, zajrzałem do mediów społecznościowych w internecie, by sprawdzić, jakie wywołał reakcje. Liczyłem, że ludzie jakoś docenią mój punkt widzenia i sprowokuje on ciekawą dyskusję. Pierwszy komentarz, który zobaczyłem na Twitterze, brzmiał jednak: „Prawdopodobnie to najgłupsza rzecz, jaką kiedykolwiek czytałem”.
Ponadto wyliczył pan, ile książek dostępnych w internetowym sklepie Amazon zawiera w tytule owo magiczne słowo „empatia”.
Ponad półtora tysiąca.
W większości z nich można przeczytać, że empatia powinna zmieniać świat na lepsze. Słynny badacz życia szympansów prof. Frans de Waal wydał kilka lat temu „Wiek empatii”, w którym postulował przejście od ery rozumu do epoki empatii. Z kolei amerykański aktywista Jeremy Rifkin apeluje w swojej książce, byśmy podążali w kierunku „globalnej świadomości empatycznej”.
Można jeszcze do tego dorzucić zdanie prezydenta Baracka Obamy, że największym współczesnym deficytem na świecie jest brak empatii. Nie mam wątpliwości, że pojęcie to zyskało status „gwiazdy” mającej rzesze prominentnych fanów.