Wystarczy szybki przegląd doniesień poświęconych robotom i sztucznej inteligencji z 2017 r. W styczniu JURI, Komisja Prawa Parlamentu Europejskiego, przyjęła raport rekomendujący uregulowanie statusu prawnego robotów. Czas zdecydować, jak traktować autonomiczne maszyny: czy powinniśmy postrzegać je jako osoby naturalne, prawne, jak zwierzęta, czy tylko jak rzeczy? Czy też może należy wprowadzić nową kategorię osoby elektronicznej obdarzonej zestawem praw i obowiązków?
Takie pytania należy stawiać, gdy świat fantazji spotyka się z faktami. Żywieni od dawna opowieściami o Golemie, Frankensteinie i historiami o robotach, które do literatury wprowadził Karel Čapek, odkrywamy, że postaci z bajek robotów dosłownie wyszły na ulice. W Phoenix w Arizonie w Stanach Zjednoczonych mieszkańcy wybranych dzielnic mogą korzystać z usług autonomicznych samochodów, w których nie ma już kierowców. Możliwość tę oferuje firma Waymo należąca do Alphabet, konglomeratu inicjatyw, w jaki przekształcił się internetowy gigant Google. To on podjął w 2009 r. program prac nad inteligentnymi pojazdami. Wystarczyła niespełna dekada, by rozwiązać nie tylko problemy techniczne, lecz także przekonać do życzliwej współpracy polityków i agencje regulacyjne. W rezultacie to, co jeszcze w 2004 r. wydawało się nieosiągalne, dziś staje się rzeczywistością.
Bóg Sztucznej Inteligencji
Bo przypomnijmy: w 2004 r. Frank Levy i Richard J. Murnane, ekonomiści z Massachusetts Institute of Technology, opublikowali niezwykle wizjonerską jak na ówczesne czasy książkę „The New Division of Labor: How Computers are Creating the Next Jobs Market” (Nowy podział pracy. Jak komputery tworzą nowy rynek pracy). W swym zachwycie nad wielkimi możliwościami, jakie stwarzała informatyzacja i automatyzacja, dostrzegli jednak nieprzekraczalną barierę złożoności: istnieją zadania wymagające zbyt wielu powiązanych interakcji i analizy rzeczywistości dostępnej tylko ludziom, by można je było wyrazić w sposób zrozumiały dla maszyny.