Czy internauci mądrzeją?
Facebook zmienia zasady i eksperymentuje na swoich użytkownikach
Mark Zuckerberg nie ukrywa, że jego ambicją jest dostarczenie każdemu użytkownikowi spersonalizowanej gazety; aktualizowanej w czasie rzeczywistym, idealnie dobranej do tego, co chce przeczytać. W tym modelu mniej chodzi o jakość i rzetelność informacji, bardziej o zaangażowanie, jakie wywołuje konkretny news: użytkownicy mają oznaczać, podawać dalej, komentować. Bierność jest niepożądana, bo nie generuje zysku z reklam i nie dostarcza portalowi informacji zwrotnej. Media informacyjnie gładko weszły w model Facebooka, traktując jego strumień aktualności jako kluczowy kanał dotarcia do własnych czytelników. Zuckerberg właśnie przypomniał im, kto rządzi na tym terytorium.
Zuckerberg zapowiada, że zobaczymy więcej treści, które zostały wrzucone przez naszych znajomych, i takich, które wywołały ich komentarze. Treści generowane przez media, marki i inne organizacje aktywne na Facebooku stracą widoczność: będą przesuwane z głównego strumienia aktualności do sekcji Eksploruj. Przy czym nic się nie zmieni, jeśli chodzi o płatną promocję: wysokie miejsce w strumieniu aktualności nadal będzie można wykupić. Przy zwiększonym popycie cena tej usługi z pewnością wzrośnie.
Nieoficjalnie, zmieniony przepis na angażowanie użytkowników był testowany od kilku miesięcy w Słowacji, Sri Lance, Kambodży, Boliwii, Gwatemali i Serbii. To, że Facebook stale eksperymentuje na swoich użytkownikach – testując ich reakcje na podsuwane treści i na tej podstawie optymalizując algorytmy – mało kogo już dziwi. Zmiana algorytmu odpowiedzialnego za to, co widać w strumieniu aktualności, to jednak decyzja innego kalibru. Ogłaszając ją, Mark Zuckerberg ujawnił politykę redakcyjną swojego portalu i otworzył puszkę Pandory. Dla wielu podmiotów – szczególnie dla wydawców i regulatorów rynku – to okazja do innego spojrzenia na tę globalną, spersonalizowaną gazetę.