Anglojęzyczne kanały telewizyjne i radiowe. Internet, a w nim stosownie prowadzone witryny i portale. A także boty, czyli programy komputerowe udające ludzi i preparujące wypowiedzi na różne tematy, oraz tzw. trolle – ludzie piszący pod fałszywymi tożsamościami komentarze po rosyjsku i angielsku w mediach społecznościowych. To broń Moskwy w kampanii dezinformacyjnej. Zachodnie media, odkrywając co jakiś czas nowe fakty na jej temat, skupiają się głównie na celach politycznych: wpływaniu na wyniki wyborów w Stanach Zjednoczonych i krajach Unii Europejskiej oraz kształtowaniu odpowiedniego wizerunku Rosji. Tymczasem w tle Kreml otworzył nowy front swojej wojny: zaatakował na odcinku naukowo-gospodarczym. Odkryli to nie dziennikarze, a socjolog Shawn Dorius i genetyczka Carolyn Lawrence-Dill z Iowa State University.
Straszenie Janną
Badacze chcieli sprawdzić, jaką rolę odgrywają amerykańskie media w kształtowaniu negatywnego nastawienia sporej części opinii publicznej do nowoczesnej biotechnologii rolniczej, czyli uzyskiwania np. większej odporności roślin na choroby czy suszę za pomocą narzędzi inżynierii genetycznej. Innymi słowy chodziło im o słynne GMO. Wielu naukowców – na podstawie wyników tysięcy analiz – zapewnia, że są one równie bezpieczne, co konwencjonalne rośliny. Potwierdzają to doświadczenia rolników, którzy wysiewają je od ponad 20 lat (dziś stanowią 12 proc. światowych upraw) i ani środowisku, ani ludziom nie dzieje się z tego powodu nic złego. Mimo to genetycznie zmodyfikowane organizmy od prawie trzydziestu lat budzą spore kontrowersje i obawy.
Shawn Dorius i Carolyn Lawrence-Dill wzięli więc pod lupę teksty oraz komentarze publikowane na stronach internetowych telewizji kablowych MSNBC, CNN i FOX News oraz portali informacyjnych Breitbart i Huffington Post.