Nazwisko najsłynniejszego lekarza na świecie brzmi: dr Google. Z takiego założenia wyszły Katarzyna Koper (dziennikarka popularyzująca wiedzę o zdrowiu) i Anna Krysiukiewicz-Fender (pediatra), pisząc o faktach i mitach dotyczących diagnoz z internetu. „Dr Google potrafi odpowiedzieć na każde, nawet najtrudniejsze pytanie, nigdy nie bywa przemęczony ani sfrustrowany. Nigdzie się nie spieszy, jest dostępny przez całą dobę” – wymieniają zalety wirtualnego specjalisty już we wstępie swojej książki „Co pan na to, doktorze z sieci?”.
A każdy wie, że zalet jest dużo więcej: porady są bezpłatne, można pytać o wszystko bez ryzyka, że narazimy się na śmieszność, no i nie ma chyba takiego problemu zdrowotnego, na który dr Google nie znalazłby szybko rozwiązania.
Okazuje się to zwłaszcza przydatne w dziedzinach, które – tak jak pediatria – wzbudzają liczne kontrowersje. Gdzie aż roi się od mód, wpływu rodzinnych zwyczajów na pielęgnację dzieci, zmieniających się standardów, a nieraz zbiorowej histerii rodziców, którzy lubią porównywać swoje pociechy z rówieśnikami. „Mój dwuipółletni Kuba jeszcze nic nie mówi, poradźcie, co robić” – pyta zaniepokojona matka, a dr Google natychmiast podsuwa jej opinie bardziej doświadczonych mam, z których połowa z wyższością stwierdza, że ich dzieci są lepiej rozwinięte, zaś inne oferują bogaty zestaw ćwiczeń, które pomogą z Kuby szybko uczynić spikera radiowego.
– Nasi rodzice w kryzysowych sytuacjach pytali o radę swoje matki lub babcie, które mieszkały z nimi pod jednym dachem i zwykle wychowały niejedno dziecko – mówi Katarzyna Koper, tłumacząc zachowanie współczesnych kobiet. – Model rodziny zmienił się, już nie ma wielopokoleniowych domów.