Tam, gdzie robiono mumie
Odkrycie w Sakkarze – szansa na poznanie tajemnic mumifikacji
Niemiecko-egipska ekipa archeologów z Uniwersytetu w Tybindze miała szczęście natrafić na nekropolii w Sakkarze (25 km od Kairu) na kilka grobów szybowych z 35 mumiami w drewnianych trumnach, urnami kanopskimi z wnętrznościami zmarłych oraz figurkami uszebti. To dość standardowy zespół zabytków na nekropoli miasta Memfis, wyjątkowa była tylko pozłacana maska grobowa ze srebra i z oczami z kalcytu, obsydianu oraz onyksu, należąca do kapłana bogini Mut, który żył za panowania faraona Amazisa (570–526 p.n.e.).
Czytaj także: Piramidalne przeinaczenia. Fałszywy obraz starożytnego Egiptu
Piękna maska grobowa, wyjątkowy warsztat balsamierski
Wszyscy zachwycają się maską – i słusznie, jest bowiem nie tylko piękna, ale i wyjątkowa, bo dotychczas udało się znaleźć jedynie dwie inne maski w grobowcach prywatnych (ostatnio w 1939 r.), które zazwyczaj okradali grabarze już w trakcie pogrzebu. Jednak pod względem naukowym o wiele ciekawszy jest skromny budynek z cegły suszonej i bloków wapiennych, znajdujący się nad wejściem do jednego z grobowców. Jest to bowiem warsztat balsamierski, który funkcjonował od połowy VII do końca V w. p.n.e. Wskazują na to dwie kamienne niecki, w których specjaliści od mumifikacji trzymali ciała zmarłych w sodzie (natronie), by je wysuszyć i pozbawić łatwo psującego się tłuszczu. Poza tym archeolodzy znaleźli bandaże do owijania mumii oraz trzymetrowy szyb – rodzaj magazynu, w którym pracownicy zakładu trzymali pojemniki z ingrediencjami do balsamowania oraz miarki służące do odmierzania ich proporcji. Na wielu garnkach i misach są podpisy mówiące, co w nich przechowywano.
Czytaj również: Empiria i magia stworzyły egipską medycynę
Staroegipscy balsamiści (utiu) – pogardzani, choć niezbędni
Mumie to wizytówka starożytnego Egiptu. Wzięło się to stąd, że starożytni mieszkańcy Doliny Nilu wierzyli, że do odrodzenia w zaświatach niezbędne jest zachowanie imienia i ciała. Najstarsze mumie były naturalne, czyli zachowane dzięki suchemu klimatowi pustynnemu, ale już w III tys. p.n.e. zaczęto ingerować w proces mumifikacji. Jak pisze w naszym dodatku historycznym o starożytnym Egipcie prof. Teodozja Rzeuska, w zakładach balsamierskich, czyli Czystych Miejscach (uwab et en ut), usuwano z ciał wnętrzności i osuszano je, by potem owinąć w bandaże. Zajmowali się tym balsamiści (utiu). Paradoks chce, że ta niezwykle potrzebna, ale jednocześnie brudna robota nie była nad Nilem szanowana, nie zajmowali się nią lekarze, tylko zwykli rzemieślnicy, stojący najniżej w hierarchii społecznej. Antyczni kronikarze pisali, że rzucano za nimi kamieniami, a z „Dziejów” Herodota dowiadujemy się, że krążyły plotki, jakoby wykorzystywali zwłoki młodych kobiet, więc na wszelki wypadek przywożono je do zakładów, gdy już zaczynały cuchnąć.
Zapewne dlatego, że niepiśmienni balsamiści nie byli kształconymi lekarzami, do naszych czasów nie zachowały się żadne staroegipskie teksty, które przedstawiałyby kolejne etapy preparowania zwłok. Zachował się co prawda dokument zawierający „Rytuał balsamowania” z uwagami technicznymi i formułami, jakie recytował kapłan, ale po pierwsze, jest bardzo późny (z I w. p.n.e.), a po drugie, dotyczy jedynie końcowego etapu balsamowania zwłok.
Balsamowanie zwłok – niezwykłe rzemiosło i jego metody
Najdokładniejszy opis znajduje się u wspomnianego już Herodota, który wzmiankuje o trzech technikach przeprowadzania mumifikacji, uzależnionych od zamożności rodziny zmarłego. Najdroższy ze sposobów wymagał moczenia mumii przez 70 dni w natronie, usunięcia mózgu i narządów wewnętrznych (które zabalsamowane wkładano do odpowiednich urn kanopskich), nacieranie ciała żywicami i olejami i wypełniania pustek (czaszki i jamy brzucha) namoczonymi w nich lnianymi chustami. Na końcu owijano ciało szczelnie nasiąkniętymi żywicą bandażami, wkładając pomiędzy nie amulety, mające pomóc zmarłemu w drodze w zaświaty.
Zdecydowanie najwięcej na temat przebiegu procesu mumifikacji dowiedzieliśmy się dzięki badaniom mumii. Wynika z nich jednoznacznie, że nie istniał jeden sposób ich preparowania, że zmieniał się w czasie i że nie zawsze był doskonały, bo czasami przesadzano z ilością niektórych składników (wiele mumii faraonów jest zachowanych w złym stanie i nie nadaje się do badań DNA, bo substancje balsamujące weszły w reakcję z ich ciałami). Odkrycie warsztatu blasamierskiego z czasów, gdy Egipt zwiedzał Herodot (i opisał metody mumifikacji), jest doskonałym sposobem na porównanie jego opisu z rzeczywistością.
Czytaj także: „Ozyrysie Królu, odszedłeś, lecz powrócisz”. Najwspanialsze grobowce władców Egiptu
Warsztat z Sakkary odsłoni tajemnice mumifikacji
Dr Ramadan Badry Hussein, szef niemiecko-egipskiego zespołu badaczy, już zapowiada przeprowadzenie analiz osadów ze ścianek znalezionych w warsztacie z Sakkary naczyń, co pozwoli ustalić, jaki był skład chemiczny przechowywanych w nich substancji i dopasować do nich egipskie nazwy. – Wiele wiemy o procesie mumifikacji i rytuałach, które były przeprowadzane, ale dzięki naszemu znalezisku będziemy mogli się dowiedzieć, jakie konkretnie rodzaje olejów były używane w tym zakładzie – mówi. Badacze w jednym z szybów (mającym ok. 30 m i kilka komór) znaleźli też kilka mumii powstałych zapewne w znajdującym się na górze warsztacie. Przynajmniej tak wygląda na pierwszy rzut oka, ale tylko badanie w laboratorium może potwierdzić albo podważyć te przypuszczenia. Dowiodłoby, że warsztaty mogły działać całkiem długo i to tuż przy grobach, do których trafiały spreparowane w nich mumie.
Czytaj więcej: Władczynie starożytnego Egiptu