Naukowcy długo nie mogli uwierzyć w to, że Słońce ma koronę rozgrzaną do milionów stopni. W końcu uwierzyli, ale nadal nie wiedzą, skąd biorą się te gigantyczne temperatury. Zagadkę ma rozwiązać sonda Parker Solar posłana przez NASA w sierpniu. W odwodzie jest jeszcze europejska sonda Solar Orbiter, która poleci za dwa lata.
Od dawna wiadomo, że w pobliżu Słońca dzieją się dziwne rzeczy. Oto jedna z nich: im dalej od powierzchni gwiazdy, tym jej atmosfera jest coraz gorętsza. Oczywiście Słońce to bardzo energetyczny obiekt, wewnątrz którego kryje się olbrzymi rdzeń termojądrowy. W temperaturach sięgających 15 mln stopni Celsjusza jądra wodoru łączą się tam w jądra helu, a tej przemianie towarzyszy wyzwalanie ogromnych dawek energii, która wędruje na zewnątrz. Jednak im dalej od słonecznego jądra, tym temperatury są coraz niższe i na powierzchni Słońca zwanej fotosferą – to ją właśnie widzimy z Ziemi – wynoszą już „tylko” około 4,4 tys. stopni.
Do tej pory wszystko jest jak trzeba – ciepło zostaje przekazane z miejsca cieplejszego do chłodniejszego, tak jak każe druga zasada termodynamiki. Potem jednak sprawy zostają postawione na głowie: otaczająca gwiazdę atmosfera zostaje bowiem niespodziewanie rozgrzana do temperatury przekraczającej milion stopni. W jaki sposób dochodzi do powstania takiej gorącej korony Słońca? Na pewno ciepło nie pochodzi od znacznie chłodniejszej od niej fotosfery. To byłoby sprzeczne ze wspomnianą już zasadą termodynamiki. Musi zatem istnieć jakiś inny – nietermiczny – sposób transferu energii pomiędzy gwiazdą a jej atmosferą. Ale jaki? Oto jedna z największych zagadek dotyczących Słońca, którą rozwiązać mają Parker Solar i Solar Orbiter.
Wiatr z korony
Korona słoneczna nie sąsiaduje bezpośrednio z powierzchnią Słońca.