W 2008 r. rozpoczęła się realizacja ośmiu Programów Operacyjnych finansowanych przede wszystkim z funduszy unijnych w ramach tzw. Perspektywy Finansowej 2007–13. Głównym była Innowacyjna Gospodarka (POIG). Otrzymaliśmy na niego z Unii Europejskiej prawie 7,5 mld euro. Do tego budżet państwa dopłacił – zgodnie z wymaganiami UE – ok. 15 proc.
Płatności unijne na POIG z każdym rokiem rosły. W 2014 r. były nawet 10 razy większe niż na początku. Nie wpłynęło to jednak na poziom innowacyjności naszych firm. Z danych GUS za lata 2006–15 wynika, że wydatki przedsiębiorstw na działalność innowacyjną po początkowym wzroście wykazały w latach 2009–13 tendencję spadkową. Podobnie kształtowały się nakłady firm z ich własnych źródeł. Co gorsza, kiedy zaczęły napływać naprawdę duże pieniądze unijne, wsparcie z budżetu państwa dla innowacyjnych wysiłków przedsiębiorstw wyraźnie osłabło. Sytuacja zmieniła się dopiero w 2014 r. Straciliśmy więc być może niepowtarzalną szansę na „skok innowacyjny”.
Specyfika działalności innowacyjnej polega m.in. na tym, że jej efekty pojawiają się niekiedy nawet kilka lat po rozpoczęciu wydatków. Stąd mieliśmy prawo oczekiwać, że w końcu okresu finansowania będzie czas na „żniwa”. Niestety, zamiast nich przyszła stagnacja. W rezultacie, biorąc pod uwagę syntetyczny wskaźnik innowacyjności (Summary Innovation Index), w 2016 r. Polska z połową średniej unijnej zajmowała 25. lokatę na 28 krajów UE, czyli spadła o dwa miejsca w stosunku do 2009 r.
Przedsiębiorcy w Polsce przyhamowali wydatki na innowacje być może z powodu światowego kryzysu gospodarczego, który w 2008 r. dotarł i do nas. A prawdopodobnie także dlatego, że znaleźli łatwiejszy sposób poprawy efektywności swoich biznesów: niskie opłacanie siły roboczej.