Żyli tak pewni swego, że obstawili miliardy. Fizycy od dziesięcioleci mówili nam, że wiedzą, gdzie czekają na nas nowe odkrycia. Zbudowali akceleratory, wystrzelili satelity w kosmos, umieścili detektory w podziemiach kopalni. Świat już zieleniał z zazdrości. Ale tam, gdzie fizycy spodziewali się przełomu, rzeczywistość nie odpuszczała. Eksperymenty nie odsłoniły niczego nowego”. Takim mocnym wstępem Sabine Hossenfelder, młoda (rocznik 1976), utalentowana – także literacko – fizyczka niemiecka, otwiera swoją książkę. Książkę o wielkim i narastającym kryzysie w fizyce.
Wydana w połowie 2018 r. „Lost in Math: How Beauty Leads Physics Astray” („Zagubiona w matematyce: Jak piękno zwiodło fizykę na manowce”) to rzecz wyjątkowa i pełna energii wyrażanej frazą daleką od elegancji Goethego. Pierwsza książka autorki znanej do tej pory z bloga Backreaction może też być jej ostatnią. „Nie jest ona miła i ze smutkiem przyznaję, że zapewne większość moich kolegów ją znienawidzi. Pisząc ją, pożegnałam się z perspektywą stałego zatrudnienia”. Hossenfelder kala bowiem własne gniazdo.
„Wynajduję prawa natury; tak właśnie zarabiam na życie” – pisze autorka, jedna z tysięcy teoretyków cząstek elementarnych, fizyków „fundamentalistów” badających prawa podstawowe. „W świątyni wiedzy jesteśmy tymi, którzy kopią w lochach. Przyglądamy się pęknięciom, podejrzanym uproszczeniom istniejących teorii, a kiedy już na coś wpadniemy, wołamy eksperymentalistów, żeby odkryli położone głębiej warstwy”. Sytuacja Hossenfelder różni się zasadniczo od tej, w której działali fizycy starszych pokoleń: ten model uprawiania nauki przestał działać. Cechujący się najlepszym stosunkiem mocy intelektualnej do sił witalnych 40-latkowie, czyli zasadnicza siła robocza sektora nauki, nie mają dziś lekko.