Obywatele Antiochii ad Cragum musieli mieć ubaw, siedząc w latrynie term w centrum miasta i patrząc na mozaiki. Na jednej Narcyz, zamiast zachwycać się swym obliczem, podziwia własne przyrodzenie. Na drugiej Ganimedes – w którym zakochał się Zeus i porwał na Olimp pod postacią orła – dzierży gąbkę na patyku, a gromowładny, jako czapla, drugą gąbką w dziobie muska penisa młodego kochanka. Humor kiblowy to widać uniwersalne zjawisko, bo na ścianach innych rzymskich toalet publicznych też są sprośne graffiti. Ale ta odkryta w Anatolii przez archeologów z University of Nebraska-Lincoln jest wyjątkowa – ma unikatową mozaikę z żartem mitologicznym i stanowi pierwsze ikonograficzne potwierdzenie, że gąbki na kiju służyły do podcierania.
Potrzeby fizjologiczne czynią ze starożytnych Rzymian takich samych śmiertelników jak my, bo „wydalanie jest uniwersalne, demokratyczne i ponadczasowe”, pisze dr hab. Andrzej Wypustek w książce „Imperium ścieku, szamba i wychodka”, właśnie wydanej przez Sub Lupa. Rzymskie toalety podłączone do sprawnych systemów kanalizacyjnych przypominają współczesne, upowszechnione dopiero w XIX w. Problem w tym, że choć do dziś zachowało się 250 rzymskich latryn, wiedza na temat ówczesnej higieny intymnej jest anegdotyczna i wymaga wyjaśnień, tym bardziej że antyczni kulturowo i obyczajowo różnili się od nas – swobodniej podchodzili do fizjologii i obsceny, która pojawia się nie tylko w toaletach czy lupanarach, lecz także w mitologii, rytuałach i sztuce. Posiadali nawet boginie opiekujące się tą sferą – Venus Cloacina w Rzymie dbała o sprawność urządzeń sanitarnych, a Fortuna o regularność wypróżnień, co oznacza, że od obu zależało ludzkie zdrowie.
Kucacze i siadacze
Toalety z siedziskami znane były już w Egipcie i na Bliskim Wschodzie, ale pierwsze publiczne latryny miejskie pojawiły się w II w.