Gospodarki krajów wysokorozwiniętych są innowacyjne, ponieważ czerpią z wiedzy naukowej. Ona powstaje dzięki badaniom naukowym i pracom rozwojowym (w skrócie B+R). Ich efektem są m.in. wynalazki, które powinny być opatentowane, a następnie wdrożone w postaci nowych produktów, usług lub technologii produkcyjnych. Recepta na innowacje wydaje się zatem dość oczywista: potrzebny jest jak największy wysiłek badawczo-rozwojowy kraju, żeby produkować jak najwięcej nowej wiedzy, którą należy jak najszerzej wykorzystać w gospodarce.
Wspomaganie
Jednak wiedza nie tylko waży, ale i kosztuje. Jej produkcja wymaga wysokich nakładów. Dlatego w krajach rozwiniętych łoży się coraz więcej na B+R. W trzech najbardziej innowacyjnych gospodarkach Unii Europejskiej, czyli w Szwecji, Danii i Finlandii, od lat wydatki tego typu to ponad 3 proc. PKB, przy średniej unijnej ok. 2 proc. Przeciętnie 2/3 ciężaru finansowego w tym zakresie bierze na siebie w tych krajach sektor przedsiębiorstw.
Wśród wielu źródeł wysokiej innowacyjności – obok wysokich nakładów na B+R – jest również proinnowacyjna struktura badań. Na czym ona polega?
Po pierwsze, większość wydatków na B+R jest ponoszona przez przedsiębiorstwa i inne, głównie prywatne, podmioty gospodarcze. Po drugie, udział nakładów na prace rozwojowe jest większy niż na tzw. badania podstawowe. Po trzecie, w sektorze biznesu tkwi większość potencjału B+R mierzonego liczbą zatrudnionych badaczy.
I tu dochodzimy do jednego z podstawowych założeń tzw. nowej teorii wzrostu. Mówi ona, że postęp techniczny jest przede wszystkim rezultatem długofalowych inwestycji przedsiębiorstw w B+R. Tworzenie nowych rozwiązań technicznych – innowacji – zależy bezpośrednio od liczby zatrudnionych w firmie badaczy i wiedzy przez nią zakumulowanej w przeszłości.