Nauka

Europa mądrzeje i rozprawia się z przeciwnikami szczepień. My wciąż nie

Filip Klimaszewski / Agencja Gazeta
Niemcy wprowadzają obowiązek szczepień przeciwko odrze. Dzieci rodziców, którzy od marca 2020 r. nie podporządkują się nowemu prawu, nie będą przyjmowane do żłobków ani przedszkoli, a za uchylanie się od zaszczepienia będzie grozić dodatkowa kara 2,5 tys. euro.

Kiedy sześć lat temu rząd Australii zadecydował o odebraniu zasiłków rodzinnych za niewywiązywanie się z kalendarza szczepień wobec najmłodszych, wydawało się niektórym, że na Antypodach różne rzeczy mogą przychodzić politykom do głowy. Kiedy nasi najbliżsi sąsiedzi w Europie, z dobrze działającym systemem opieki zdrowotnej, dyscyplinują za pomocą bata niesumiennych dorosłych, zaczynamy się zastanawiać, czy może jest to wzór, który powinniśmy naśladować. A w każdym razie nie dziwić się i oburzać, jeśli w Polsce pojawią się podobne restrykcje.

„Przejdziem odrę”, ale co z powikłaniami?

Jeszcze w tym miesiącu Rada Warszawy ma zająć się projektem zmian w określaniu zasad przyjmowania dzieci do miejskich żłobków i zasadniczym punktem będzie wprowadzenie zakazu umieszczania w tych placówkach dzieci niezaszczepionych. Nie jest ich wcale mało, bo z przeprowadzonej ankiety wynika, że z ponad 13 tys. oczekujących na darmowe miejsce w miejskim żłobku aż 2,6 tys. dzieci z Warszawy nie przeszło obowiązkowych szczepień.

Pewnie są w tej grupie również maluchy, których z powodu rozmaitych chorób przewlekłych lub zaburzeń rozwoju – a więc ze względów medycznych – zaszczepić nie można. To właśnie ich rodzice są największymi zwolennikami wprowadzenia zakazu. – Ja ich lęk doskonale rozumiem – mówi Jarosław Pinkas, profesor Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego i Główny Inspektor Sanitarny. To zresztą jego od dawna powtarzany apel: – Ci, którzy się nie szczepią i atakują sensowność szczepionek, są skrajnymi egoistami. Bo szczepimy się nie tylko dla siebie, ale też dla tych, którzy nie mogą być zaszczepieni.

Nie wchodząc w tym miejscu w epidemiologiczne rozważania, jaki odsetek populacji trzeba uodpornić, by móc uznać patogeny za niegroźne nawet dla osób niezaszczepionych, warto dodać, że odra – przed którą tak mocno chcą chronić się Niemcy – stanowi dziś bardzo poważne zagrożenie. Wbrew opinii przedstawicieli ruchów antyszczepionkowych nie musi być to wcale choroba łagodna. Okazało się bowiem, że jej przechorowanie poza wysypką, gorączką i dolegliwościami przypominającymi anginę nie podnosi tylko ryzyka takich następstw jak zapalenie mięśnia sercowego, płuc lub mózgu, lecz przede wszystkim upośledza tzw. pamięć układu immunologicznego – i to aż na trzy lata, choć wcześniej wydawało się, że tylko na trzy miesiące.

O czym jeszcze nie wiedzą przeciwnicy szczepień?

Kategoryczne stanowisko posłów Bundestagu wobec niezaszczepionych dzieci nie było jednomyślne. Jak podaje „Gazeta Wyborcza”, nowe zasady uchwalono przy 459 głosach za, 105 wstrzymujących się i 89 przeciwnych. W tej ostatniej grupie byli politycy z partii Zielonych oraz skrajnie prawicowej Alternatywy dla Niemiec (AfD). Nie spodobała im się przymusowość (klasyczny kontrargument również polskich przeciwników kalendarza szczepień), a posłowie z Partii Zielonych byli za tym, aby zamiast karać, skuteczniej edukować i przekonywać ludzi do uodparniania.

Ale ileż można trwać w tym chocholim tańcu i ile razy trzeba powtarzać, że minimalna ilość adjuwantów i dodatkowych składników w szczepionkach nie jest groźna, że autyzm nie został wystymulowany przez szczepienia, a autor tych bzdur (choć dzięki prywatnym sponsorom ma się całkiem dobrze i nie przestał opowiadać herezji) został srogo ukarany przez wszystkie gremia naukowe? Niemieckie służby sanitarne niedawno były w Polsce, by dowiedzieć się, jak radzimy sobie z coraz gorszą wyszczepialnością dzieci przeciw odrze oraz z ruchami antyszczepionkowymi, i podobno spodobał im się ruch Głównego Inspektora Sanitarnego, który we współpracy z Ministerstwem Edukacji Narodowej rozesłał do rodziców drogą elektroniczną list przypominający o wartości kalendarza szczepień. Teraz chyba jednak uznali, że tak łagodna perswazja nie wystarczy.

Bo jaką jeszcze edukację należałoby wdrożyć? Można zastąpić reklamy w telewizji dziesiątek suplementów diety i tzw. wyrobów medycznych (też suplementów; inna kategoria służy jedynie omijaniu prawa reklamowego) mądrzejszą kampanią profilaktyczną, ale to jest zadanie dla publicznego nadawcy, który choć żyje dziś na garnuszku budżetu i abonamentu, woli zarabiać na prywatnych reklamodawcach niż współpracować z GIS.

Czy lekarz ma prawo do poglądów sprzecznych z nauką?

Decyzja Niemców o wprowadzeniu kar finansowych i społecznych jest również z tego względu zasadna, że ucina wszelkie dyskusje, które mają rzekomo usuwać wątpliwości. Czy są jakieś nowe ku temu przesłanki, skoro mnóstwo międzynarodowych badań na temat bezpieczeństwa szczepionek już dawno opublikowano i omówiono (również z troską o zrozumienie przez osoby niemające wykształcenia medycznego)?

To był argument większości sejmowej z Prawa i Sprawiedliwości, która w poprzedniej kadencji parlamentu zgodziła się na procedowanie w komisji zdrowia projektu Stowarzyszenia Stop-NOP Justyny Sochy. Czy dyskusja, jaka wtedy się odbyła, czegoś jednak nauczyła to środowisko? Niczego, bo choć nie dostali się po ostatnich wyborach do ław sejmowych, nadal prowadzą w mediach społecznościowych swoją szkodliwą krucjatę.

„Świat Lekarza” wspiera przeciwników szczepień?

Ale czy tylko oni? Kilka dni temu redaktor prowadzący i wydawca medycznego periodyku „Świat Lekarza”, który szczyci się kilkudziesięcioosobową radą naukową składającą się z najwybitniejszych luminarzy polskiej medycyny, na stronie internetowej opublikował felieton kwestionujący zasadność kary nałożonej przez sąd lekarski na przeciwnika kalendarza szczepień dr. Huberta Czerniaka. O tym dobrym wyroku pisaliśmy 2 tygodnie temu, a tu teraz red. Paweł Kruś – osoba mocno osadzona w branży medycznej i wieloletni wydawca kompetentnych czasopism, nie tylko lekarskich – porównuje nagle pana Czerniaka do dr. Judyma i upomina się o wolność dla wyrażanych przez niego skrajnie nieodpowiedzialnych opinii!

Chyba pierwszy raz mamy w Polsce do czynienia z czymś takim, by paliwo dla ruchów antyszczepionkowych dostarczone było przez wydawnictwo stricte medyczne. Czy wspomniana rada naukowa o tym felietonie w ogóle wie (zaraz mi się oberwie za nawoływanie do cenzury)? Bo przeciwnicy szczepień i sam dr Czerniak już na pewno, więc tylko czekać, kiedy dowód z wątpliwościami wydawcy urośnie do rangi argumentu, że sąd lekarski niesłusznie skazał szarlatana. Na razie tylko jeden z członków wspomnianej rady prof. Jarosław Pinkas, czyli Główny Inspektor Sanitarny, stanowczo odciął się od sformułowań zawartych w felietonie. Czy inni przymkną oko i znowu, jak niedouczeni posłowie wspierający teorie o „łagodnej odrze” i autyzmie, machną ręką na intelektualny wybryk nieanonimowego przecież autora?

Red. Paweł Kruś argumentuje, że swoim felietonem „chciał pobudzić dyskusję”, a zawieszenie prawa wykonywania zawodu „nie przyczyni się do wzrostu zaufania do szczepień”. Ale czy godzi się porównywać szarlatana, mieszającego ludziom w głowach o zasadach kuracji na licznych konferencjach medycyny naturalnej, stojącego często przy boku Jerzego Zięby i wspieranego przez Justynę Sochę, do Judyma? No i jakich nowych wniosków spodziewa się Pan Redaktor po zainicjowanej dyskusji – czego jeszcze nie doczytał, o czym mówią od lat naukowcy, z którymi sam publikuje wywiady?

Wydawca „Świata Lekarza” – magazynu o najnowszych trendach w terapii (tak się reklamuje) – pisze: „Wyrok OSL w Łodzi budzi wątpliwości nie tylko przez negowanie potrzeby dyskusji o problemie szczepień, ale przede wszystkim ponieważ wyznacza nową granicę konstytucyjnych wolności dla obywateli z zawodowej grupy lekarzy. Czy lekarze mogą być wyjęci przez OSL spod konstytucyjnego prawa do wolności słowa? Czy w ogóle można zawiesić prawo wykonywania zawodu polskiego lekarza za poglądy?”. Każdego powinno się móc „zawiesić”, kto sieje zamęt i szkodzi bezpieczeństwu zdrowotnemu. Ale do tej pory nam to karanie wysoce nie wychodziło.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Świat

Barwicha pod Moskwą. Jak się żyje na osiedlu byłych dyktatorów? „Polityka” dotarła do osoby z otoczenia Janukowycza

Zbiegły z Syrii Baszar Asad prawdopodobnie zamieszka teraz w podmoskiewskiej Barwisze, czyli na politycznym cmentarzysku rosyjskiej polityki imperialnej.

Paweł Reszka, Evgenia Tamarchenko
08.01.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną