Rio jest jak kolekcja pocztówek. Skała zwana Głową Cukru wbija się w zatokę jak gigantyczny zwierz. Szerokie, ciągnące się kilometrami plaże; białe wieżowce wklejają się we wzgórza, kolorowe biedadomki faweli wyrastają na zboczach. Nad wszystkim góruje figura Chrystusa. Oczywiście karnawał, samba, taniec, futbol…
Na fotografiach trudniej uchwycić luz i beztroskę, charakterystyczne dla miasta, choć po prawdzie tylko dla tzw. dobrych dzielnic. Do Rio przyjeżdża się podziwiać, balować, nie spieszyć się. Cidade Maravilhosa, Cudowne Miasto – mówią mieszkańcy Rio, cariocas.
Spod powierzchni tego cuda wyłażą mroczne historie.
2019 Strefy zakazane
Listopad 2019. Gazety ostrzegają, że części niektórych dzielnic tracą dostęp do podstawowych usług. Np. mieszkańcy dzielnicy Colegio w północnej – tj. biednej – części miasta, nie dostają przesyłek pocztowych. Powód? Niebezpiecznie – rządzą tam gangi lub milicje, czyli nielegalne grupy policjantów. Odpowiedzią na zamówienie przesyłki przez Ubera jest wiadomość: „miejsce niedostępne”. W „niedostępnych miejscach” samochodom dostawczym grozi rabunek całego ładunku.
Jedna z aplikacji nawigacyjnych sygnalizuje „wjazd do strefy ryzyka napadu”. W niektórych fawelach ustawia się barykady jako oznaczenie „stref zakazanych”. Częściej jednak mur oddzielający świat bezpieczny od niebezpiecznego jest niewidzialny.
Dwie masakry. Moja prywatna historia Rio zaczęła się ponad 20 lat temu. Od widoku martwego mężczyzny leżącego na chodniku. Zdarzyło mi się uciekać przed ulicznymi „myśliwymi” polującymi na nieostrożnych. Zanim zacząłem przyjeżdżać do Rio jako reporter, przyjechałem jako turysta.