Doniesienia o możliwym zanieczyszczeniu metforminy pod koniec ubiegłego roku mocno wystraszyły pacjentów. Ten lek – stosowany w Polsce przez ok. 2 mln chorych na cukrzycę – nie odgrywa takiej roli jak insulina, bez której część ludzi pozbawionych tego naturalnego hormonu po prostu nie mogłoby żyć. Ale jest wygodny i tani, jak na dość uniwersalne działanie. Nie tylko obniża poziom cukru, lecz można go także stosować np. w leczeniu policystycznych jajników – przywraca u chorych kobiet owulację, wyrównuje cykle, zmniejsza hiperandrogenizm, czyli nadmiar androgenów (męskich hormonów płciowych). Przypisuje się mu też pewne zalety w odchudzaniu, niszczeniu guzów nowotworowych, a nawet spowalnianiu starzenia.
Metformina nie jest może remedium na największe bolączki współczesnego człowieka, ale posiada dostatecznie dużo walorów, by zaliczać ją do substancji o wyjątkowym znaczeniu. Ciekawe więc, dlaczego nie zmieściła się w książce „Dziesięć leków, które ukształtowały medycynę” amerykańskiego popularyzatora nauki Thomasa Hagera, w której opisane są medykamenty istotne w rozwoju ludzkości.
Wśród wybranych przez Hagera leków znalazła się penicylina, odkryta w zabałaganionym laboratorium przez Alexandra Fleminga, szkockiego lekarza i bakteriologa (gdyby jego asystenci dbali o czystość, na hodowli bakterii nie urosłaby pleśń i pewnie nie wpadłby na trop pierwszego antybiotyku). Amerykanin pisze też o słynnym laudanum Paracelsusa – czyli o tajemniczej cudownej pigułce rozpowszechnionej przez szwajcarsko-austriackiego medyka i przyrodnika na początku XVI w., która po latach okazała się nieoczyszczonym opium. Poświęca również miejsce heroinie, „kropelkach nasennych”, czyli wodzianie chloralu zmieszanym z alkoholem, który już w 1900 r.