Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Nauka

Epidemia strachu

Nie ma wątpliwości, że mimo środków zapobiegawczych podjętych przez Chińczyków epidemia będzie się rozprzestrzeniać. Nie ma wątpliwości, że mimo środków zapobiegawczych podjętych przez Chińczyków epidemia będzie się rozprzestrzeniać. leungchopan / PantherMedia
Świat wpada w histerię z powodu chińskiego koronawirusa. Czy jest on rzeczywiście tak bardzo niebezpieczny?

Nowy koronawirus o kryptonimie 2019-nCoV zainfekował do końca ubiegłego tygodnia ponad 10 tys. osób na świecie i zabił 213, ale te liczby z dnia na dzień rosną. Szybko przewędrował z Dalekiej Azji do Stanów Zjednoczonych i Europy. Instytucje powołane do monitorowania sytuacji (głównie WHO i amerykańskie CDC) codziennie raportują o nowych przypadkach zakażeń w kolejnych krajach.

Próby powstrzymania ekspansji nieznanego wcześniej zarazka koncentrują się na Chinach, czyli w jego mateczniku. Już dwa tygodnie temu odcięto tam od świata 57 mln ludzi z prowincji Hubei, prewencyjnie zamknięto Szanghai Disneyland i część Wielkiego Muru Chińskiego. Kilka dni temu do Chin przestały latać samoloty kilkunastu linii lotniczych, a sieć sklepów meblowych Ikea zamknęła swoje tamtejsze markety.

Media pokazują wystraszonych ludzi w maseczkach. To one stały się symbolem epidemii, w czym nie ma niczego zaskakującego, bo kojarzą się niemal z każdym zagrożeniem zdrowia od ponad 100 lat. Te chirurgiczne wprowadzono do szpitali pod koniec XVIII w., ale nie stosowano ich publicznie aż do wybuchu grypy hiszpanki w 1918 r., która według szacunków zabiła ponad 50 mln ludzi.

Na razie nic nie wskazuje na to, że obecny koronawirus może zebrać takie żniwo. Najpoważniejszy problem w tym, że cywilizacja – dzięki której można powiedzieć, że sytuacja współczesnych ludzi jest lepsza – jednocześnie bardzo sprzyja tego typu zarazkom. Przede wszystkim ułatwia im przenoszenie się z kontynentu na kontynent: wirus grypy w 1918 r. potrzebował 3 miesięcy, by dotrzeć z USA do Europy, a dzięki transportowi lotniczemu obecny bakcyl pojawił się w Europie mniej więcej 3 tygodnie po wybuchu epidemii w chińskim Wuhan. Ale służby sanitarne radzą sobie z nim lepiej niż te sprzed 100 lat.

Polityka 6.2020 (3247) z dnia 04.02.2020; Temat z okładki; s. 58
Reklama