Nie wiemy jeszcze, co wydarzy się w maju i czerwcu: być może wszystko powróci do normy z wielu wcześniejszych dekad i spadnie deszcz, który załagodzi suszę. Oby tak się stało, bo na czarny scenariusz jesteśmy przygotowani mniej więcej tak samo jak na pandemię koronawirusa, czyli niedostatecznie. Tymczasem klimat od paru miesięcy testuje na nas jedną z mniej przyjemnych wersji przyszłości.
Dla Polski oznacza to przede wszystkim kłopoty z wodą – jej nadmiarem podczas powodzi, ale te zagrażają tylko jednej dwudziestej naszego terytorium, i jej niedoborem podczas susz, które w najbliższych dekadach mogą dotknąć, jak szacują naukowcy, jednej czwartej obszaru Polski.