Kiedy myślimy o planetach – tych z naszego Układu Słonecznego, ale też obcych – mamy przed oczami gwiazdę i krążące wokół niej planety. Tak w istocie jest najczęściej – obiekty, takie jak Ziemia, Jowisz czy Saturn, ale też większość planet z innych układów, powstają w protoplanetarnych dyskach orbitujących wokół macierzystych, niedawno powstałych gwiazd. Ale nie jest tak zawsze. W naszej Galaktyce istnieje sporo (choć trudno na razie oszacować ile) planet całkowicie samotnych. Nazywa się je też swobodnymi, gdyż nie przynależą do żadnego układu planetarnego. Przemierzają ogromne obszary Drogi Mlecznej i krążą wokół jej centrum, podobnie jak wszystkie inne galaktyczne układy. Zresztą kosmos pełen jest obiektów samotnych, na przykład gwiazd, które nie przynależą do żadnej galaktyki.
Odkrycie samotników
W 2011 r. pojawiły się pierwsze informacje o odkryciu dużych – wielkości Jowisza i większych – samotnych planet w przestrzeni Galaktyki. Autorami tych doniesień byli uczeni skupieni w nowozelandzko-japońskim projekcie Obserwacje Mikrosoczewkowania w Astrofizyce, czyli MOA (Microlensing Observations in Astrophysics). Sugerowali oni, że takich planet w Drodze Mlecznej może być bardzo dużo, nawet tyle, ile gwiazd lub więcej, co jednak od samego początku budziło wątpliwości wielu badaczy. Wówczas polscy uczeni z Obserwatorium Astronomicznego Uniwersytetu Warszawskiego, uczestniczący w projekcie OGLE (Optical Gravitational Lensing Experiment, czyli Eksperyment Soczewkowania Grawitacyjnego), postanowili zweryfikować odkrycie MOA.
W 2017 r. w czasopiśmie „Nature” ukazał się ich artykuł, w którym dowodzili, że samotne duże planety rzeczywiście istnieją, są jednak dość rzadkie – jest ich mniej niż jedna na cztery gwiazdy.