Równo sto lat temu, 25 stycznia 1921 r., na deskach praskiego Teatru Narodowego odbyła się premiera sztuki Karela Čapka „R.U.R.”. Tytuł to skrót od „Rossumovi Univerzalni Roboti”, czyli „Uniwersalne Roboty Rossuma” – pod taką nazwą korporacja założona przez niejakiego Rossuma zrewolucjonizowała świat przez wprowadzenie na rynek taniej, wydajnej i powszechnie dostępnej siły roboczej.
Narodowości owego Rossuma nie poznajemy. Możemy jednak podejrzewać, że był to Słowianin, skoro nazwał swój wynalazek „robotem”. Poza tym jego nazwisko (a może to pseudonim?) przypomina trochę Razumichina ze „Zbrodni i kary” Dostojewskiego. To ewidentna gra słów ze słowiańskim rzeczownikiem, który we wszystkich naszych językach oznacza „rozum”, „rozsądek”.
Akcja sztuki dzieje się mniej więcej w naszych czasach. Stary Rossum od dawna nie żyje, podobnie jak jego synowiec, z którym założył firmę. Korporacja jest w rękach kolejnego pokolenia właścicieli, którzy wpadają na szalony pomysł wyprodukowania prototypowej partii robotów obdarzonych uczuciami. Te odkrywają, rzecz jasna, że są niewolnikami, i stają na czele buntu robotów. Przepraszam, że zdradzę zakończenie, ale nie jest przesadnie zaskakujące dla dzisiejszego odbiorcy: roboty mordują prawie wszystkich ludzi, z wyjątkiem jednego serwisanta, którego polubiły.
Nowa forma protoplazmy
Trudno jednoznacznie powiedzieć, czy ta sztuka zniosła próbę czasu znakomicie czy fatalnie. Czytając dziś tekst Karela Čapka, co chwila mamy wrażenie déjà vu – „już to gdzieś widziałem!”. Roboty, które odkrywają, że są wykorzystywaną rasą niewolników, i buntują się przeciw ludziom, to częsty motyw science fiction.