Do wszystkich docierają równocześnie dwa strumienie informacji. Pierwszy jest niepokojący: Niemcy, Francja i Holandia, a wcześniej dziesięć innych krajów (Irlandia, Norwegia, Islandia, Dania, Austria, Estonia, Litwa, Łotwa, Luksemburg i Włochy), wstrzymały podawanie szczepionki AstraZeneca (niektóre tylko jednej partii), czekając na ostateczne wyniki oceny, czy nie stoi za przypadkami ostrej choroby zakrzepowej.
Ale w zupełnie odmiennym tonie wypowiadają się przedstawiciele instytucji, do których powinniśmy mieć zaufanie: Europejska Agencja Leków, polskie urzędy rejestracyjne, które na bieżąco śledzą wpływ środków farmaceutycznych na występowanie działań niepożądanych, wreszcie gremia naukowe. „Wnikliwa analiza danych nie wykazała, by mogło istnieć zwiększone ryzyko wystąpienia zatorowości płucnej, zakrzepicy żył głębokich lub trombocytopenii niezależnie od grupy wiekowej, płci, partii podanej szczepionki i kraju” – oświadczyli również przedstawiciele firmy wytwarzającej szczepionkę.
Zasadne jest więc pytanie, na uzupełnienie jakich danych liczą jeszcze władze państw, które zgłosiły wątpliwości „na wszelki wypadek”? I czy dobrze robi Polska, że nie chce być tak ostrożna?
Stefan Karczmarewicz: Przemilczanie wątpliwości wabi upiory
Zator i choroba zakrzepowa – podstępni zabójcy
Zakrzepy i zatory płucne mogą się zdarzyć naturalnie i nie są wcale rzadkie.