Z jednej strony doniesienia są zatrważające, jak na przykład to z Kielc: brakuje wolnych miejsc w szpitalu dla dzieci zakażonych koronawirusem. Jak alarmują lekarze ze Świętokrzyskiego Centrum Pediatrii, zachorowań wśród najmłodszych jest teraz dużo więcej niż podczas pierwszej i drugiej fali pandemii.
Ale prof. Robert Flisiak, prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych, wypowiada się w uspokajającym tonie: – Zachorowania u dzieci są częstsze, lecz nie są to przypadki ciężkie. Odnoszę wrażenie, że media nakręcają spiralę strachu, wyolbrzymiając armagedon i pomór wśród młodszych ludzi.
Czytaj także: Wygramy z covid-19? Profesor Flisiak: Na pewno
Są dobre efekty szczepień seniorów
Eksperci wciąż analizują, czy brytyjska mutacja koronawirusa powoduje cięższy przebieg zakażeń u dzieci. Wbrew temu, co można wnioskować po sygnałach o zapełniających się łóżkach szpitalnych, nie ma na razie dowodów potwierdzających taką hipotezę. – Wariant brytyjski, który obecnie powoduje zapewne już 100 proc. wszystkich zakażeń w Polsce, jest z pewnością bardziej zakaźny. Ale to dotyczy wszystkich, niezależnie od wieku – podkreśla prof. Flisiak.
W świetle ostatnich publikacji może on też zwiększać ryzyko cięższego przebiegu choroby, choć zdaniem naszego eksperta dotyczyć to będzie przede wszystkim osób, które i tak są bardziej narażone na śmierć z powodu wieku lub chorób współistniejących. – Nie znalazłem nigdzie dowodów na to, że brytyjski wariant ma specjalne preferencje wobec dzieci i młodzieży. Liczba zachorowań jest teraz wśród nich rzeczywiście wyższa, ale w wieku do 18 lat zgony się nie zdarzają, a do 40 lat są sporadyczne.