Władze FDA (amerykańskiej Agencji ds. Żywności i Leków) argumentują, że nowy specyfik o nazwie Aduhelm jest obecnie jedyną jaskółką nadziei dla osób z demencją wywołaną gromadzeniem w mózgu toksycznego białka beta-amyloidu. Skoro nie mamy nic innego, uznajmy, że może to pomoże – taki przebija ton z wypowiedzi osób, które zadecydowały o dopuszczeniu go do obrotu w Stanach Zjednoczonych. Rzeczywiście, ostatni lek na chorobę Alzheimera, który jedynie spowalnia objawy (a i to nie u wszystkich), zaakceptowano w USA w 2003 r.
Patrizia Cavazzoni, szefowa Centrum Oceny i Badań Leków FDA, przyznała, że przedłożone dane z badań klinicznych „były bardzo złożone i pozostawiły niepewność co do korzyści klinicznych”. Udzielono więc warunkowej licencji, a producenci (firma Biogen i współpracująca z nią Eisai) będą jeszcze musieli swój preparat poddać weryfikacji co do przewidywanych korzyści klinicznych. W ocenie wielu lekarzy, których poniedziałkowa decyzja FDA bardzo zaskoczyła, nie będzie to wcale łatwe.
Czytaj także: Alzheimer. Czy wczesna diagnoza ma sens?
Dane niekompletne i sprzeczne?
Tak zwany panel ekspertów zewnętrznych, z którego zdaniem FDA zazwyczaj się liczy, głosował przeciwko dopuszczeniu aduhelmu na rynek. Choć nie da się ukryć, że przeciwciało to jest pierwszą nowatorską terapią choroby Alzheimera, gdyż celuje w najbardziej prawdopodobne jej podłoże – złogi beta-amyloidu gromadzące się w tkance mózgowej.
1 września 2016 r. na okładce prestiżowego czasopisma