Polska – jak informowały ostatnio media – rozważa odsprzedanie innym krajom 5 mln dawek szczepionek przeciw Covid-19. Ta liczba może jednak wzrosnąć, i to znacznie, bo w sumie będziemy chcieli się pozbyć nawet 40 mln dawek. Dlaczego? Główny powód to malejące z tygodnia na tydzień zainteresowanie przyjęciem preparatów chroniących przed koronawirusem. Dlatego władze państwowe i samorządowe głowią się, jak zachęcić ludzi do szczepień. Jednym ze sposobów jest przygotowana przez rząd loteria, w której można wygrać m.in. miliony złotych, samochody i hulajnogi elektryczne. Na pierwszy rzut oka wygląda to na dobry pomysł (stosowany też w innych krajach), ale czy nie jest dziwne, niepokojące, a wręcz przerażające, że ludzi trzeba „przekupywać”, by przyjęli darmowe zastrzyki chroniące nie tylko ich własne zdrowie i życie, ale także innych współobywateli? Brzmi to absurdalnie, ale sorry, taki mamy antyszczepionkowy klimat.
Według sondaży ponad jedna piąta Polaków w ogóle nie zamierza się zaszczepić przeciw Covid-19, choć procent tych, którzy tego nie zrobią, może okazać się wyższy. Czy jest jakakolwiek szansa, by dotrzeć do nich z racjonalnymi argumentami i zmienić tę niebezpieczną postawę? Światowa Organizacja Zdrowia dzieli przeciwników szczepień na trzy główne grupy: niepewnych i wahających się, odrzucających szczepienia oraz aktywnie i publicznie walczących z tą metodą zapobiegania chorobom zakaźnym. I ocenia, że o ile w przypadku pierwszej grupy mamy całkiem sporą szansę zmienić niechętne nastawienie, o tyle przeciwników szczepień będzie trudno przekonać racjonalnymi argumentami, zaś w przypadku aktywistów antyszczepionkowych takie działanie najprawdopodobniej zakończy się całkowitym fiaskiem. Jest zatem o kogo walczyć, bo w Polsce wahający się na pewno są wśród 22 proc.