W czerwcowy poranek znad doliny Dolnej Tunguzki uniosła się mgła i oczom Aleksandra oraz jego trzech towarzyszy ukazał się stromy brzeg odsłaniający wnętrze niewysokiego wzniesienia. Dobili łodzią do brzegu i mogli od razu podziwiać masyw twardych czarnych skał wyglądających jak wielokątne kolumny. Czekanowski skojarzył je z kopalnymi lawami, które widział niedawno na zachód od jeziora Bajkał. Wkrótce okazało się, że tego typu skały i charakterystyczne wzgórza o wierzchołkach płaskich jak stół ciągną się setkami kilometrów wzdłuż biegu Dolnej Tunguzki, aż do jej ujścia do potężnego Jeniseju.
Tak latem 1873 r. w pobliżu zagubionej w tajdze wioski Jerbogaczen doszło do odkrycia trapów syberyjskich, największych pokryw lawowych w dziejach Ziemi, zajmujących obszar przypuszczalnie przekraczający 7 mln km kw. To prawie trzy czwarte powierzchni całej Europy! A zdarzyło się to w trakcie wyprawy kierowanej przez Aleksandra Czekanowskiego, zesłańca politycznego po powstaniu styczniowym, jednego z 24 tys. nieszczęśników, których los rzucił do tej nieprzyjaznej, ale i fascynującej krainy. Jak to się stało, że skazaniec przewodził ekspedycji carskiego Towarzystwa Geograficznego?
Z Krzemieńca do Irkucka
Urodzony w Krzemieńcu w 1833 r. Aleksander Czekanowski pochodził z rodziny inteligenckiej. Bez entuzjazmu uczył się w Kijowie medycyny, za to później z pasją poświęcił się studiom geologicznym na uniwersytecie w Dorpacie (dziś Tartu w Estonii). Na tej cenionej uczelni spotkał osoby, które miały wywrzeć decydujący wpływ na jego późniejsze losy: Benedykta Dybowskiego i Karola Schmidta. Z tym drugim połączyły go już wtedy wspólne wycieczki w celu kolekcjonowania skamieniałości. Po powrocie do Kijowa w 1863 r. obracał się w kręgu młodzieży patriotycznej przygotowującej się do wybuchu powstania.