Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Nauka

Mięso in vitro coraz bliżej. Rusza koalicja na rzecz rolnictwa komórkowego w Europie

Misją takich firm jak SuperMeat jest dostarczenie światu najwyższej jakości mięsa wyhodowanego bezpośrednio z komórek, w zrównoważonym i przyjaznym zwierzętom procesie. Misją takich firm jak SuperMeat jest dostarczenie światu najwyższej jakości mięsa wyhodowanego bezpośrednio z komórek, w zrównoważonym i przyjaznym zwierzętom procesie. SuperMeat / mat. pr.
Nie ma wątpliwości, że mięso otrzymane poza ustrojem zwierzęcia trafi na europejskie talerze. Najważniejsze pytanie brzmi: kiedy? Jesteśmy bliżej tego momentu niż kiedykolwiek.

Ważne, by dobrego pomysłu nie spalić. Warto rozwijać go cierpliwie. Zadbać o to, by wdrożeniu nie towarzyszyły kontrowersje i silny opór, a wręcz przeciwnie – by spotkał się z akceptacją. Upewnić się, że jego owoce nie będą dostępne tylko dla bardzo wąskiego grona osób. To wszystko wymaga czasu. O mięsie produkowanym pozaustrojowo (zwanym roboczo mięsem in vitro), otrzymywanym przy wykorzystaniu technik hodowli komórkowej i inżynierii tkankowej, piszemy na polityka.pl od lat. Niektórym jawi się ono jako produkt syntetyczny, choć to określenie zupełnie nie oddaje jego natury. Z założenia ma to być mięso takie jak zwierzęcia. Różnica polega na tym, że pozyskiwane jest dzięki hodowli komórek, których pierwotna populacja została od niego pobrana, a następnie odpowiednio zróżnicowana, namnożona i ustrukturyzowana w układ tkankowy. Na tym polega właśnie rolnictwo komórkowe.

Czytaj także: Kto i dlaczego obawia się mięsa in vitro?

Brzmi dziwnie? Konwencjonalny sposób produkcji mięsa dla wielu bywa trudny do prześledzenia – jest zbyt brutalny. Współczesny konsument o mięsie wie i chce wiedzieć tylko tyle, gdzie może je kupić. Przemysł doskonale zdaje sobie sprawę, że eksponowanie hodowlanego i rzeźniczego procederu nie służy celom marketingowym. W przypadku mięsa in vitro będzie można odetchnąć, a nasze sumienia nie ucierpią. Wyprzedzając uszczypliwości: producenci nie będą wykorzystywać surowic zwierzęcych, w tym płodowej surowicy bydlęcej (FBS), jako pożywki do hodowli komórkowej. Świat nauki zdołał opracować wydajne i tańsze niezwierzęce alternatywy.

Mięso z in vitro – korzyści, korzyści i jeszcze więcej korzyści

Atuty nie kończą się oczywiście na aspekcie etycznym. Pozaustrojowe wytwarzanie mięsa to oszczędność wody, ograniczenie emisji gazów cieplarnianych, powierzchni lądu potrzebnej do pozyskiwania żywności, wylesiania, zużycia pestycydów i nawozów sztucznych. Weźmy pod lupę wołowinę. Jak wynika z niedawnego badania CE Delft, pierwszego przeprowadzonego w oparciu o rzeczywiste, a nie prognozowane dane z linii produkcyjnych, uzyskanie wołowiny metodą pozaustrojową wiąże się z 94-procentowym ograniczeniem wykorzystania lądu, 78-procentowym zmniejszeniem śladu wodnego i 92-procentowym spadkiem wpływu na klimat. A przecież w przyszłości może być tylko lepiej, bo technologia rolnictwa komórkowego podlegać będzie optymalizacji pod względem eksploatacji alternatywnych źródeł energii i recyklingu wody. A zatem produkcja mięsa pozaustrojowego dobrze wpisuje się w strategię „Od pola do stołu” (ang. Farm to Fork), jednego z kluczowych działań w ramach Europejskiego Zielonego Ładu mającego zmienić obecny system żywnościowy w model zrównoważony i przyczynić się do osiągnięcia neutralności klimatycznej do 2050 r.

Gdyby komuś było mało, to są jeszcze korzyści dla zdrowia publicznego. Rolnictwo komórkowe to znaczne mniejsze ryzyko zanieczyszczenia mikrobiologicznego mięsa i eliminacja antybiotyków w procesie produkcji. To również ograniczenie ryzyka zoonoz związanych z kontaktem ze zwierzętami dzikimi i hodowlanymi. Innymi słowy, kolejnych epidemii chorób zakaźnych. To wreszcie przewidywalna produkcja, o wiele szybsza i odporna na trudno przewidywalne wpływy zewnętrzne (np. epidemię ASF). Ten aspekt jest z kolei bardzo istotny z punktu widzenia bezpieczeństwa żywnościowego, o które bezwzględnie trzeba zadbać z powodu postępującej degradacji środowiska, zmian klimatycznych i wzrostu liczby ludności na świecie.

Czytaj też: Jeśli nie przestaniemy jeść mięsa, zjemy całą planetę

Pionierzy i liderzy rolnictwa komórkowego razem

To wszystko trzeba jednak najpierw odpowiednio wytłumaczyć. Dotrzeć do szerokiego grona, przeprowadzić przez proces regulacyjny, wreszcie skomercjalizować. W tym celu powstała niedawno Europejska Koalicja Rolnictwa Komórkowego (Cellular Agriculture Europe). Tworzy ją kilkanaście firm rozwijających technologię produkcji mięsa w warunkach pozaustrojowych i skalujących ją do poziomu przemysłowego poprzez opracowywanie odpowiednich bioreaktorów do hodowli komórek i zarządzających nimi zautomatyzowanych systemów. Są wśród nich pionierzy tej technologii. Jest holenderski Mosa Meat, założony przez prof. Marka Posta, którego zespół otrzymał pierwszego burgera wołowego in vitro w 2013 r. Są obecni światowi liderzy, jak izraelski Aleph Farms, który nie dość, że wykorzystuje techniki bioprintingu 3D do produkcji steków wołowych, to zdołał je otrzymać również na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.

Są producenci czerwonego mięsa, drobiu, ryb i owoców morza. Wszystkiego, z czego współczesny konsument nie chce rezygnować, a co otrzymywane konwencjonalnie nie sprzyja celom ochrony środowiska i klimatu, które – postawmy sprawę jasno – są w naszym interesie. Nie przesadzajmy z twierdzeniem, że człowiek jest w stanie zniszczyć planetę i całą jej przyrodę – możliwości kończą się jedynie na dewastacji habitatu, a od jego stanu zależy przyszłość naszego gatunku.

Czytaj także: Mięso in vitro pierwszy raz trafiło na restauracyjny talerz

Mięso in vitro na polskim talerzu?

W UE wprowadzenie mięsa pozaustrojowego podlegać będzie prawu regulującemu tzw. nową żywność. Producenci zainteresowani eksploracją europejskiego rynku postanowili zrezygnować ze zmodyfikowanych genetycznie komórek, które skądinąd są pomocne w optymalizacji procesu produkcji, a nawet sprzyjają korzystnej zmianie składu odżywczego mięsa. Gdyby nie ten krok, mięso in vitro podlegałoby procedurze właściwej dla żywności GM, która w UE jest wybitnie zaporowa.

Zanim jednak dojdzie do głosowania nad dopuszczeniem mięsa in vitro do obrotu, potrzebna będzie ocena Europejskiego Urzędu ds. Bezpieczeństwa Żywności oparta na wynikach analiz składu chemicznego i bezpieczeństwa. Jak deklarują firmy wchodzące w skład koalicji, pod względem odżywczym takie mięso będzie ekwiwalentem konwencjonalnego. To oznacza, że pewne składniki będą musiałyby być w nim uzupełnione. Chociażby witamina B12, której pochodzenie w mięsie jest rezultatem produkcji przez bakterie związane ze zwierzętami. Jeżeli ostatecznie mięso pozaustrojowe trafi do obrotu w UE, to w przeciwieństwie do produktów GMO nie będzie możliwe, by jakikolwiek kraj wspólnoty mógł wydać wewnętrzny zakaz jego produkcji.

Edwin Bendyk: Jak długo będziemy jeszcze czekać na burgery z in vitro i czy będą smakowały jak prawdziwe?

Osobną kwestią jest społeczna akceptacja mięsa wyprodukowanego pozaustrojowo. Jak wynika z badania przekrojowego przeprowadzonego w 2020 r. przez Savanta ComRes, aż 66 proc. ankietowanych Polaków byłaby skłonna spróbować takiego mięsa, jeśli jego smak, tekstura i cena byłyby porównywalne z konwencjonalnym. To większy odsetek niż w przypadku Hiszpanów, Niemców, Włochów, Finów, a zwłaszcza Francuzów, wśród których taką chęć deklarowało jedynie 35 proc.

Mięso in vitro czy roślinne alternatywy?

Może więc wcale nie jesteśmy tak bardzo konserwatywni pod względem akceptacji nowych produktów mogących stanowi zamienniki mięsa? – Niezależnie od tego, jak postrzegamy siebie jako społeczeństwo, myślę, że w kontekście wyborów konsumenckich jesteśmy coraz bardziej otwarci i otwarte, co pokazują wszystkie badania dotyczące rynku zamienników mięsa, nabiału, jaj. Nie mam jednak wątpliwości, że transformacja systemu żywności musi przebiegać nie tylko w sklepach, ale musi być rozpoczęta i wdrażana na poziomie legislacji, debaty publicznej i systemowych działań – mówi Anna Spurek, dyrektorka operacyjna Green REV Institute, fundacji, której celem jest promowanie postaw i rozwiązań z poszanowaniem człowieka, zwierząt i klimatu. – Jesteśmy ciekawe, w jakim kierunku pójdą badania i sama debata dotycząca rolnictwa komórkowego, ale nie ulega wątpliwości, że obecnie technologicznie, kulturowo, gospodarczo jesteśmy najbliżej alternatyw roślinnych. Badania wskazują, że jeszcze w 2035 r. spożycie alternatyw roślinnych stanowić będzie prawie 70 proc., a komórkowych zaledwie 6 proc. Naturalnie musimy szeroko debatować o roli rolnictwa komórkowego w Europie, tak aby cały ten proces podlegał pełnej kontroli społecznej i rozwijał się w synergii z celami klimatycznymi i poszanowaniem praw zwierząt – dodaje.

Chociaż produkcję mięsa in vitro cechuje istotnie niższy ślad ekologiczny niż w przypadku mięsa konwencjonalnego, to pod względem całkowitego wpływu technologii na środowisko wypada ona gorzej niż produkcja roślinnych alternatyw opierających się na tofu czy teksturowanych produktach na bazie pszenicy. Jednak obu propozycji nie należy postrzegać konkurencyjnie. Na drodze do transformacji systemu żywieniowego w bardziej zrównoważony sposób są one komplementarne i powinny być rozwijane równolegle.

Czytaj też: Niemożliwie bezmięsny burger wybawieniem dla środowiska?

Miliardy zainwestowanych dolarów, Leonardo DiCaprio i Winston Churchill

Europa to oczywiście niejedyny rynek dla mięsa in vitro. W grudniu 2020 r. Singapurska Agencja Żywności dopuściła pozaustrojowo produkowane nuggetsy firmy Eat Just. Od tego czasu zezwoliła również na wprowadzenie kolejnych produktów drobiowych: mięsa z piersi, polędwiczek oraz mielonki. W USA Agencja Żywności i Leków (FDA) oraz departament rolnictwa opublikowały wspólne oświadczenie dotyczące regulacji mięsa pochodzącego z rolnictwa komórkowego. Ta pierwsza będzie się zajmować technologicznym nadzorem kolejnych etapów produkcji, a druga – procesem przetwarzania, pakowania, etykietowania, przechowywania i dystrybucji otrzymanego mięsa. Niektóre amerykańskie startupy stoją w blokach startowych i jedyne, czego im potrzeba, by wprowadzić swoje produkty, to zielone światło od agencji regulatorowych.

Przepisy dotyczące tego typu żywności powstają m.in. w Chinach i Japonii. Rok temu Izrael zapowiedział, że stanie się potęgą produkcji mięsa in vitro. Przez ostatnie dwa lata inwestorzy wyłożyli 2 mld dol. na jego rozwój. Od września 2021 r. holenderski Mosa Meat, stawiający głównie na produkcję wołowiny in vitro, doczekał się nowego sponsora i doradcy – Leonarda DiCaprio. Otrzymał też dofinansowanie unijne w wysokości 2 mln euro. Ten rok przyniesie kolejne wsparcie finansowe. Nie byłoby go, gdyby nie poczucie, że inwestycja nie tylko się zwróci, ale bardzo opłaci. Pod koniec 2021 r. brazylijski JBS, największy producent drobiu i potentat eksportu wołowiny i jagnięciny, wykupił większość akcji hiszpańskiej firmy BioTech Foods i wyłożył 100 mln dol., by stworzyć centrum badawczo-rozwojowe mające wdrożyć technologię mięsa in vitro w Brazylii. Według prognoz marketingowych w 2032 r. rynek tych produktów ma być wart 600 mln dol. Przekonanie sceptyków, że produkowane na skalę przemysłową mięso pozaustrojowe to tylko infantylny pomysł naukowców, jest po prostu ignorancją.

Czytaj także: Mięso in vitro. Premier Izraela je steki, w Singapurze serwują kurczaka

Sir Winston Churchill, słysząc opisane w tym artykule wieści, zapaliłby z nieskrywaną satysfakcją cygaro. To on jest bowiem ideowym ojcem mięsa produkowanego pozaustrojowo. W jednym z jego wizjonerskich esejów, który ukazał się w 1931 r. w „Strand Magazine”, możemy przeczytać: „Powinniśmy porzucić absurdalną hodowlę żywych kurczaków prowadzoną tylko po to, by zjeść skrzydełko czy pierś, na korzyść osobnej hodowli tych części w specjalnej pożywce”.

Nigdy nie byliśmy tego tak blisko jak dziś. Jutro będziemy jeszcze bliżej.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną