Łopatologia komputerowa
Łopatologia komputerowa. Archeolodzy mają nowe narzędzie pracy
Z początku badacze nie wierzyli, że korzystanie z komputerów coś zmieni w naszej wiedzy o dawnych wiekach. I rzeczywiście – dopóki moc obliczeniowa była mała, maszyny nie odgrywały większej roli. Jednak cyfrowa rewolucja sprawiła, że humaniści po programy komputerowe zaczęli sięgać coraz śmielej. – Mamy do czynienia z wielkim skokiem – tłumaczy dr Sebastian Szymański, filozof i kierownik Centrum Badania Ryzyka Systemowego (CBRS) na Uniwersytecie Warszawskim, w którym modeluje się m.in. przeszłość. – Zaczęło się od prostych programów analizujących za nas duże ilości danych, a teraz systemy są tak zaawansowane, że same tworzą algorytmy, które pomagają znaleźć odpowiedź na stawiane przez nas pytania badawcze.
Kliny w rękach sztucznej inteligencji
Sztuczna inteligencja pomaga m.in. w tłumaczeniu starożytnych tekstów. Na przykład zapisanych pismem klinowym. Glinianych tabliczek z sumeryjskimi, akadyjskimi, elamickimi, hetyckimi czy staroperskimi inskrypcjami zachowało się setki tysięcy. W dodatku wiele z nich jest we fragmentach rozproszonych po muzeach. Badanie przez ekspertów, których na świecie jest garstka, trwałoby latami.
Gdy 50 lat temu zaczynano wykorzystywać komputery, problemem był stopień złożoności znaków klinowych czy trójwymiarowy kształt tabliczek, na których są odciśnięte. Dziś algorytm DeepScribe, „nakarmiony” 6 tys. tekstów z Persepolis Fortification Archive i ponad 100 tys. kombinacji znaków, radzi sobie z klinami nie gorzej niż człowiek.
W lipcu tygodnik „New Scientist” podsumował wyniki wykorzystania AI (sztucznej inteligencji) w tej dziedzinie. Użycie komputerów, których dokładność tłumaczeniowa sięga czasami aż 95 proc., umożliwiło odnalezienie brakujących fragmentów eposu o Gilgameszu i innych arcydzieł literatury „klinowej”, a także odkrycie nowych gatunków literackich – hymnu do miasta czy żartobliwych czytanek dla dzieci.