Covid-19. Nowe szczepionki już w drodze. Czy warto wstrzymać się ze szczepieniem?
Koronawirus mutuje, wskutek czego się zmienia. Nie ma w tym nic zaskakującego. Nie ulega jednak wątpliwości, że wraz z pojawieniem się wariantu omikron w listopadzie 2021 r. SARS-CoV-2 wrzucił wyższy bieg. W relatywnie krótkim czasie pojawiały się kolejne jego wersje, które natychmiast wchodziły w szranki z poprzednimi. Najpierw dominował BA.1, wkrótce przewagę zdobył BA.2. Ten z koronawirusowej sceny zepchnęły z kolei BA.4 i BA.5.
Dwa ostatnie są do tego stopnia transmisyjne, że do osiągnięcia odporności stadnej specyficzną ochronę wobec nich musiałoby nabyć, i to w krótkim czasie, niemal... 100 proc. ludzkiej populacji. Właśnie w wybitnej transmisyjności kryje się sukces całej linii rozwojowej omikrona. Zainfekowani nim nie charakteryzują się wyższą liczbą cząstek wirusowych w górnych drogach oddechowych niż w przypadku poprzedzającego go wariantu delta, a niektóre analizy wskazują, że ich liczba bywa nawet niższa. Czas inkubacji, czyli okres od zakażenia do pojawienia się objawów, jest również porównywalny.
Omikron jest natomiast mistrzem ucieczki spod działania przeciwciał wytworzonych wskutek infekcji lub na drodze szczepienia. Oczywiście nie są one zupełnie bezużyteczne. Liczne zmiany w kluczowym białku kolca wirusa (BA.1 zgromadził ich 40, BA.2, BA.4 i BA.5 ponad 30, a delta zaledwie 19) znacznie jednak ograniczają potencjał przeciwciał.
Czytaj także: Covid się rozkręca. Gdzie się podziała nasza odporność?
Łagodniejszy nie znaczy niegroźny
Choć infekcje omikronem są statystycznie łagodniejsze, to z pewnością tego wariantu nie można uznać za niegroźnego.