Anne Applebaum skonstatowała ze smutkiem, że problemem obecnego życia publicznego jest nie to, że jego uczestnicy mają różne opinie, lecz że mają różne fakty. Rzeczniczka prasowa Donalda Trumpa już chyba na trwałe wprowadziła do obiegu określenie „fakty alternatywne”. Potoczne ujęcie stwierdza, że żyjemy w różnych światach, określanych jako „bańki” czy „bąble” informacyjne.
We współczesnej filozofii dominuje pogląd o nieistnieniu surowych czy nagich faktów, wolnego od interpretacji doświadczania. Mało kto próbuje bronić XIX-wiecznego przekonania pozytywistów, że wiedza opiera się na bezstronnej obserwacji obiektywnych faktów, których kompletowanie i interpretowanie tworzy spójny, naukowy obraz świata. Historia nauki wydaje się takiemu wyobrażeniu zaprzeczać, przełomowe teorie rodziły się nie w wyniku odkrycia nieznanych wcześniej faktów, lecz nowatorskiego zrozumienia tych znanych.
Lecz filozofia nauki zasugerowała, że obserwujemy fakty takimi, jakimi czynią je doktrynalne, światopoglądowe przeświadczenia. Fakty są kształtowane przez wzorce, w obrębie których usadowiony jest obserwator. A każdy jest gdzieś usadowiony, bo nie ma widoku znikąd.
Współgra to z zabiegami dokonywanymi przez współczesnych piarowców i specjalistów od propagandy, przedstawiających fakty już zinterpretowane. Wystarczy zajrzeć do innego, niż oglądany przez siebie, kanału informacyjnego lub nieczytanej na co dzień gazety, aby przekonać się, że przedstawiony w nich świat różni się niekiedy diametralnie od tego znanego nam. Nie tym, że przedstawia inne fakty, lecz odmienną ich interpretację, zawartą w samym ich przekazie i nadającą im znaczenie. W ten sposób tworzy się inny, alternatywny obraz rzeczywistości.
Nie fakty, lecz narracje
Wpływowy współczesny intelektualista Yuval Noah Harari twierdzi, że wyróżnikiem człowieka spośród innych istot nie jest bynajmniej zdolność postrzegania i pojmowania, bo tę mają inne zwierzęta, lecz snucia narracji, opowieści o świecie, opowiadania rzeczywistości sobie i innym.