Nauka

Omikron, gryfon, tyfon, cerber? Covidowe stwory. Jest się czego bać?

Gryfon, tyfon, cerber to popularne nazwy kolejnych podwariantów omikrona. Gryfon, tyfon, cerber to popularne nazwy kolejnych podwariantów omikrona. sdecoret / PantherMedia
Niektóre nagłówki straszą gryfonami, tyfonami i cerberami, wzbudzając słuszny skądinąd respekt wobec koronawirusa. Ale czy „mitologicznych potworów” powinniśmy bać się bardziej niż naszego „starego znajomego” – omikrona?

Ewolucja SARS-CoV-2 od wielu miesięcy odbywa się w zasadzie wyłącznie w linii rozwojowej omikrona. W jego obrębie pojawiają się kolejne genetyczne podwarianty zdolne zdominować poprzedników. W Polsce najpierw rozprzestrzeniał się BA.1, ale został wyparty przez BA.2. W czerwcu pałeczkę przejął BA.5. Kolejne prześcigały się przede wszystkim zdolnością do ucieczki spod działania przeciwciał ozdrowieńców i osób zaszczepionych. Tak znajdowały wystarczające nowe grupy osób, które są wrażliwe na infekcje – a wśród nich nawet takie, które zdążyły całkiem niedawno spotkać się z wcześniejszym podwariantem.

Czytaj też: Cztery scenariusze rozwoju SARS-CoV-2

Na łamach „Polityki” pisaliśmy niejednokrotnie, że ucieczka SARS-CoV-2 przed przeciwciałami wcale nie musi być jedynym źródłem kłopotów. Ogromną rolę w obronie przed koronawirusem odgrywa także odpowiedź komórkowa. To ona łagodzi skutki kliniczne infekcji. Odpowiedź komórkową można wzmocnić, przyjmując dawkę przypominającą szczepionki, adaptowanej obecnie do linii rozwojowej omikrona. Jednocześnie zwiększymy poziom przeciwciał, które ograniczają ryzyko infekcji, nawet jeśli cyrkulujący podwariant omikrona nie będzie dokładnie tym, do którego jest dopasowana wakcyna.

Co nas czeka po BA.5?

Od pewnego momentu było jasne, że panowanie wysoce transmisyjnego BA.5 musi mieć swój kres. W Europie osiągnęło apogeum w drugiej połowie sierpnia, kiedy BA.5 odpowiadał za 95 proc. wszystkich infekcji SARS-CoV-2. Potencjalną konkurencję, nie tylko na naszym kontynencie, zaczął budować BA.2.75. To jedna z odnóg podwariantu BA.2, która skumulowała dodatkowe dziewięć mutacji zmieniających wirusowe białko kolca. Zdecydowanie największy sukces osiągnęła w Indiach. W szczycie, który przypadł na sierpień i wrzesień, BA.2.75 miał ponad 60-procentowy udział w infekcjach i zaczął się zmniejszać na rzecz XBB. To rekombinant dwóch odnóg omikrona, które pierwotnie wywodzą się z gałązki BA.2.

Obecnie XBB odpowiada za ponad 30 proc. infekcji w Indiach, ale w Ameryce Północnej i Europie radzi sobie znacznie gorzej – jego udział wynosi odpowiednio jedynie 5 proc. i mniej niż 1 proc. Tu na sile zyskują natomiast rozgałęzienia znane jako BQ.1 i BQ.1.1, które zajęły już 13 proc. koronawirusowej sceny. Dla porównania: na początku października było to zaledwie 5–6 proc. Być może to one przejmą schedę po BA.5. Nie można jednak wykluczyć, że zamiast szybko stać się dominantami, będą powoli zwiększać swój udział w infekcjach, aż nagle stłamsi je jakaś inna odmiana wirusa, która pojawi się w międzyczasie.

Dr Grzesiowski: Covid nam ucieka. Będziemy chorować, może nawet wiele razy

Tyfon i cerber to wciąż omikron, a nie wariant pi

Cały czas mówimy o wersjach SARS-CoV-2, które przynależą do linii rozwojowej omikrona. Ich ewolucję można sobie wyobrazić jako grubą gałąź, z której rozwijają się kolejne gałązki i ich odnogi. Niektóre rosną szybciej, ograniczając przetrwanie pozostałych. Od listopada 2021 r. do dziś nie pojawiła się żadna nowa gruba gałąź ewolucyjna. WHO nie ma więc podstaw, by wyodrębniać nowy wariant i nazywać go kolejną literą alfabetu greckiego – pi.

I całe szczęście. Zupełnie nowy wariant mógłby przynieść mnóstwo niewiadomych, zwłaszcza jeśli chodzi o znaczenie kliniczne wirusa. Infekcje omikronowymi wersjami są łagodniejsze, na co nakłada się jeszcze efekt szczepień. Kontrowersyjny eksperyment amerykańskich badaczy pokazuje jednak, co może nas czekać – stworzyli rekombinant posiadający białko kolca omikrona, a pozostałą część typową dla pierwotnej wersji koronawirusa z Wuhanu. Wirus stał się tak wysoce patogenny, że zabijał 80 proc. zainfekowanych zwierząt. Lepiej, żeby SARS-CoV-2 nie odchodził za daleko od omikronowego pnia. I żeby naukowcy nie tworzyli samodzielnie nowych konstruktów wirusowych i nie stwarzali ryzyka ich ucieczki poza środowisko laboratoryjne.

Czytaj też: Koronawirus uderza już niemal wszędzie na świecie

Czy zagryzie nas pies lub pożre smok?

Ktoś wpadł na pomysł, by nowym wersjom omikrona nadać nazwy stworzeń z mitologii greckiej. Rekombinant XBB został ochrzczony „gryfonem”, od zwierzęcia z ciałem lwa, głową i skrzydłami orła. BQ.1 mianowano „tyfonem” – straszliwszym potworem o stu głowach, z którym odważył się walczyć tylko Zeus. Z kolei BQ.1.1. nazwano „cerberem”, czyli olbrzymim trzygłowym psem strzegącym wejścia do świata zmarłych. To nazwy nieoficjalne, nie posługuje się nimi WHO. Niektórzy sądzą, że są potrzebne, gdy mamy taki natłok różnych podwariantów. Naukowcy posługują się literowo-cyfrowymi akronimami, które nawet im czasem się mylą i na dodatek są różne w zależności od przyjętego systemu klasyfikacji. Dla ułatwienia przekazu WHO mogłaby nazywać kolejne wersje omikrona po prostu „omikronem 1”, „omikronem 2”, „omikronem 3” itd. Z drugiej strony rozmaitych rozgałęzień tej linii rozwojowej wirusa przybywa, więc pewnie zaczęłyby nam się mylić poszczególne liczby.

Nie zmienia to faktu, że słysząc o tyfonie i cerberze, można pomyśleć, że mowa o zupełnie nowych wariantach wirusa. Sprzyjają temu nagłówki w mediach, jak choćby taki: „Omikron ma następcę. Cerber jest już w Polsce”. Do tego jeszcze można się zastanawiać, z czego wynikają tak groźnie brzmiące nazwy. Czy powinniśmy się bać, że wkrótce zagryzie nas trzygłowy pies albo pożre przerażający smok?

Mitologiczne stwory i surowicze przeciwciała

Z dotychczasowych badań eksperymentalnych wynika, że BQ.1 i BQ.1.1 są neutralizowane przez przeciwciała wytworzone u osób zaszczepionych trzema dawkami. Ale efekt jest dwu-, trzykrotnie słabszy niż w przypadku podwariantu BA.5, z którego pierwotnie się wywodzą. Zawdzięczają to przede wszystkim unikalnej dla siebie mutacji N460K (która polega na występowaniu lizyny zamiast asparaginy w miejscu 460. łańcucha aminokwasowego wirusowego białka kolca).

Podobnie gorzej neutralizują oba podwarianty przeciwciała surowicze osób, które przeszły cięższą infekcję w okresach dominacji BA.1 i BA.5. Co ciekawe, wspomniany BA.2.75, kreowany jeszcze niedawno na następcę BA.5, jest znacznie lepiej neutralizowany przez przeciwciała wszystkich tych trzech grup osób. Najpewniej dlatego nie będzie stanowić większej konkurencji dla podwariantów omikrona rodem z mitologii greckiej.

Czytaj też: Grozi nam twindemia? Dlaczego warto zaszczepić się na grypę

Większa fuzogenność, ale czy patogenność?

W przypadku BQ.1 i BQ.1.1. coś innego zwraca jednak uwagę.

Białko kolca jednego i drugiego podwariantu wykazuje się większą fuzogennością niż w przypadku BA.5. W najprostszym rozumieniu oznacza to, że wirus może szybciej przyłączyć się do powierzchni komórki. Ta obserwacja może niepokoić, bo niższa fuzogenność była dotychczas znakiem rozpoznawczym omikrona, odpowiadała za ograniczone przedostawanie się wirusa do dolnych dróg oddechowych i tym samym za niższą patogenność. Czy zatem wraz z mitologicznymi stworzeniami w nazwie powrócą demony z przeszłości, gdy dominował wariant delta? Nie.

Zamiast się obawiać, lepiej się doszczepić

Już BA.5 wykazywał się większą fuzogennością niż poprzedzające go podwarianty omikrona. Mimo to z różnych obserwacji epidemiologicznych wynika, że ryzyko hospitalizacji w jego przypadku nie różniło się od tego związanego z infekcją BA.1, który dominował na początku ery omikronowej. Co ważne, badacze sprawdzili w warunkach in vitro, czy BQ.1 i BQ.1.1 mogą skuteczniej infekować linie komórkowe wywodzące się z ludzkich płuc. Wniosek? Nie różniły się pod tym względem w ogóle od BA.5. Oczywiście do bardziej wiążących wniosków będzie można dojść dopiero na podstawie badań z udziałem zwierząt, a zwłaszcza obserwacji epidemiologicznych. Na ten moment gdzieniegdzie przeczytamy, że BQ.1 i BQ.1.1 mogą powodować inne objawy wśród zainfekowanych, zwłaszcza ze strony układu pokarmowego. To nic wyjątkowego. Wszystkie wcześniejsze podwarianty i warianty mogły je wywoływać, co jasno wynika z różnych badań, też polskich. Ponadto nie opublikowano dotąd starannie przeprowadzonych analiz porównujących objawy wywołane tymi podwariantami z innymi wersjami koronawirusa.

Czytaj też: Po co nam kolejne szczepienie przeciw covid-19

Na razie mitologiczne stwory wcale nie wydają się tak straszne, jak je malują. Niepokojące jest jednak to, że niektóre gałęzie omikrona, rozwijając się w kierunku ucieczki spod działania przeciwciał, zyskują systematycznie na fuzogenności. Jeżeli wirus będzie podążał tym tropem, to w pewnym momencie może odzyskać większą zdolność zajmowania dolnych dróg oddechowych. Stąd potrzeba stałego monitoringu ewolucji SARS-CoV-2. A także szczepień. Zamiast obawiać się tyfona i cerbera, najlepiej przyjąć dawkę przypominającą, która zawiera składnik dopasowany do omikrona. Bo to jego częścią są wszystkie wersje wirusa, o których ostatnio rozpisują się media.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Czytamy i oceniamy nowego Wiedźmina. A Sapkowski pióra nie odkłada. „Pisanie trwa nieprzerwanie”

Andrzej Sapkowski nie odkładał pióra i po dekadzie wydawniczego milczenia publikuje nową powieść o wiedźminie Geralcie. Zapowiada też, że „Rozdroże kruków” to nie jest jego ostatnie słowo.

Marcin Zwierzchowski
26.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną