Firma "DNA Worldwide" już od dwóch lat zarabia w USA na teście wykrywającym płeć dziecka już od szóstego tygodnia ciąży. Teraz rozszerzyła swoją działalność na Wielką Brytanię. Choć jej test ciążowy o nazwie "Pink or Blue" nie jest dopuszczony do użytku w innych krajach, to każdy może go sobie zamówić przez Internet.
Zabieg polega na pobraniu kropli krwi z palca, przesłaniu do firmy i opłaceniu 278 euro, jeśli odpowiedź ma przyjść po 6 dniach, lub 350, jeśli zależy nam na czasie i chcemy czekać tylko 4 dni. "DNA Worldwide" reklamuje swój test jako pewny w 99 procentach.
Oczywiście producent nie ujawnia technicznych szczegółów testu. Jednak wiadomo jak można wyczytać z krwi matki płeć dziecka. Za pomocą reakcji PCR (Polymerase Chain Reaction) zwielokrotnia się śladowe ilości charakterystycznych dla chłopców genów obecnych wyłącznie w chromosomie Y. W trakcie ciąży dochodzi do przedostania się do krwioobiegu matki komórek lub samego DNA płodu. Jeśli kobieta ma w łonie dziewczynkę, to test pozostanie negatywny (pink), jeśli chłopczyka i jeśli oczywiście jego DNA przedostało się do krwioobiegu matki, to test jest pozytywny (blue).
Ze strony biologiczno-medycznej jest z takim testem kilka problemów. Dlatego właśnie nie jest on nigdzie uznany za test ściśle medyczny. Otóż część kobiet ma w swym organizmie sporo DNA z chromosomu Y niezależnie od badanej przy pomocy testu ciąży. Może to nastąpić dzięki tzw. zjawisku chimeryzmu i mikrochimeryzmu, który może dotyczyć tak matki, jak i płodu.
Nie każdy człowiek jest organizmem zbudowanym z identycznych genetycznie komórek. Bywa, że dwa zarodki (mogą być dwóch różnych płci) łączą się ze sobą w trakcie życia płodowego i dają jeden organizm chimeryczny. Jeśli u takiej chimery przeważają komórki żeńskie, to będzie ona miała wszystkie cechy kobiece.
Test wykrywający płeć dziecka - etycznie wątpliwy.
Reklama